wtorek, 28 lipca 2015

5. "Simone, co się z nami dzieje?"

      Włochy. Kraj słońca, ciepła, spowolnienia płynącego czasu, lenistwa, makaronów, pizzy. Dla niektórych miejsce wybawienia od nieszczęść, kłopotów, dla innych przysporzenie ich w jeszcze większym stopniu. Kraj ten może stać się swego rodzaju ucieczką od problemów, jednak od niech nie da się uciec, one zawsze dopadną człowieka pod tą czy inną postacią. Niekiedy nie wiemy nawet, kiedy kłopoty o problemy pojawiają się w tym pozornie lepszym świecie. Tego nie da się wyczuć na samym początku, uświadamiamy sobie ich wagę dopiero w momencie, gdy nie możemy sobie już z nimi poradzić, gdy przerastają nas, gdy już nic nie da się zrobić. Italia miała być i dla mnie oderwaniem się od polskich problemów, jednak to właśnie tu wpadłam w jeszcze gorsze, które są pochodnymi tych pierwszych. Pewnie, gdyby to wszystko się nie wydarzyło, nie wpadłabym z tą chorą relację z Simonem. Może potrafiłabym odnaleźć się w świecie i nic nie psułoby kilkakrotnie mojego poukładanego świata, jak działo się do tej pory?
      Wrócić do Włoch miałam dopiero po sylwestrze, wracam jednak już teraz, kilka dni przed świętami. Telefon wyłączyłam już dawno, kiedy wsiadałam do samolotu, a od tej pory nie mam odwagi z powrotem uruchomić urządzenia. Najbardziej bałam się tego, jak na moje pojawienie się w mieszkaniu zareaguje mój narzeczony, choć w zasadzie sama nie wiem, czy pierścionek na moim palcu nadal znaczy to samo, co kilka tygodniu temu. Przez cały lot nie mogłam skupić się na niczym innym, niż na pocałunku z Oliwierem. Jego oczy w tamtej chwili płonęły, choć kolorem bardziej przypominają wodę. Miał w sobie tyle siły, energii, zdecydowania. Niczym nie przypominał chłopak sprzed lat. Te kilka sekund, gdy mogłam skryć się w jego ramionach, poczuć się tak, jakby świat się zatrzymał, jakby otoczenie nie miało żadnego znaczenia. Poczułam się wtedy, jak księżniczka, dotychczas zamknięta w wieży, która wreszcie spotkała się ze swoim księciem i mogła go pocałować. Choć przez tą krótką chwilę byłam księżniczką, nie miałam problemów, kłopotów, zmartwień. Liczył się tylko on, teraz jednak czas wrócić do rzeczywistości, czas spotkać się z Simonem.
        - Oli? - zdziwienie na jego twarzy było ogromne, połączone jednocześnie z triumfalnym uśmiechem. - Znudziło ci się w Polsce? Czy może sami cię wyrzucili? - Nawet teraz potrafił mi dogryźć, nie mógł być choć przez chwilę miły, nie potrafił udawać, że się cieszy. Beznamiętnie odszedł od drzwi, wpuszczając mnie do środka. 
         - Nie możesz chociaż udawać, prawda? - zostawiłam walizkę w przedpokoju i zajrzałam głębiej. Chlew. Tylko tyle można było powiedzieć na widok tego, co zobaczyłam w całym mieszkaniu. Po podłodze walały się puste butelki i puszki, pudełka po chińszczyźnie czy pizzy. Simone był bałaganiarzem, przed moim wyjazdem ja wszystko sprzątałam, a kiedy został na kilka dni sam, to zrobił chlew. - Simone, co się z nami dzieje? - zapytałam jakby w ścianę, nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, a jedynie dźwięk zamykanych drzwi. 
         Zabrałam się powoli za sprzątanie, choć nie powinnam, w każdej chwili kontuzjowane plecy znów mogły dać o sobie znać. Robiłam jednak wszystko, by mieszkanie znów wyglądało schludnie, by można było w nim swobodnie przejść i nie kopnąć walających się śmieci. Za oknem rozpętała się burza, było grubo po północy, siedziałam sama na kanapie, czekając, aż wreszcie drzwi wejściowe się otworzą i stanie w nich mój narzeczony. Ten związek nie ma sensu, ale nie pozwala mi myśleć o Oliwierze, nie pozwala wracać do przeszłości. Nigdy nie traktowałam go poważnie, zawsze w głowie krążyła mi myśl, że to jedynie chwilowa znajomość, że nie potrwa to długo, że za kilka miesięcy rozejdziemy się w różne strony i zapomnimy o sobie, jednak trwamy już razem prawie dwa lata, a w mojej głowie co jakiś czas pojawiają się obrazy, które ukazują nasz wspólną odległą przyszłość. Przeważają jednak te, które ukazują nasz koniec. Przez ostatnie kilka tygodni wydarzyło się chyba zbyt wiele, żebyśmy mogli znów czuć się przy sobie dokładnie tak samo, jak przed kilkunastoma miesiącami, kiedy spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę. Wiedziałam, dlaczego się mną zainteresował, jednak myślałam, że z czasem coś do mnie poczuł, w końcu mówił mi to, mówił, że mnie kocha, a ja wierzyłam, że kocham go tak samo. Teraz jednak nic nie jest już tak, jak było, a moje uczucia to jedna wielka zbieranina zamknięta w worku. Może najlepiej będzie, jeśli po prostu wybiorę coś spontanicznie?
     - Martwiłam się o ciebie - powiedziałam, gdy wreszcie zjawił się w mieszkaniu i usiadł obok mnie. - Simone, co się z nami dzieje? - powiedziałam już drugi raz dzisiejszego dnia.
       - A co ma się dziać? - spojrzał na mnie, odrywając na chwilę oczy od ekranu telewizora.
     - Nie udawaj, że tego nie widzisz... Nie ma już nas... Od dawna jesteśmy ty i ja, osobno. - Podniosłam się z miejsca, nie miałam ochoty przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, nie miałam ochoty patrzeć na niego, nie miałam ochoty kontynuować tej rozmowy. Myślałam, że on również, jednak po chwili ujrzałam go opierającego się o drzwi do sypialni. Położyłam się na łóżku, chciałam go zignorować, jednak on nadal stał w progu i obserwował mnie, nie widziałam tego, ale czułam jak jego wzrok sunie po moim ciele. - Czego chcesz? - odwróciłam się i podniosłam na łokciach. Uśmiechał się jedynie kpiąco. Zaczął rozpinać swoją koszulę, jednocześnie patrząc mi w oczy. 
       - Udowodnię ci, że nie ma ciebie i mnie... Jesteśmy my, kochanie...
       - Simone?
       Koszula opadła bezwładnie obok niego na ciemnych panelach, po których stąpał w moim kierunku. Nie rozpoznawałam w nim tego samego człowieka, za którego byłabym w stanie oddać wszystko i ze wszystkiego zrezygnować. Jego tęczówki nie miały w sobie ani krzty miłości, czułości, tego ciepła, za które go pokochałam, które mnie uwiodło. Nie miał w sobie nic z mężczyzny, którego kochałam, był kimś innym, kimś całkowicie mi nieznajomym. Usiadłam na łóżku, podsunęłam kolana blisko klatki piersiowej. Patrzyłam bezwładnie na to, co dalej zrobi, jak szybko znajdzie się obok mnie i skrzywdzi moje ciało i umysł. Do oczu momentalnie podeszły mi łzy, zaczęły powoli wypływać kącikami i spływać strumieniem w dół po mojej twarzy. Kiedy znalazł się tuż obok mnie na łóżku, miałam jeszcze ostatnią okazję, by uciec. Musiałam tylko zerwać się z materaca i pobiec w kierunku drzwi tak szybko, ile miałam sił w obolałych mięśniach po kilkugodzinnym oczekiwaniu narzeczonego. Musiałam tylko chwycić za klamkę, wybiec z mieszkania i uciekać jak najdalej, gdziekolwiek, byleby Simone nie mógł mnie znaleźć. Wszystko szło po mojej myśli. Zerwałam się z łóżka, dodatkowo odpychając Włocha od siebie, dotarłam do drzwi, nawet je otworzyłam, jednak w tej samej chwili poczułam, jak łapie mnie za nadgarstek, jak mocno pociąga do tyłu i rzuca gdzieś w okolice łóżka. Potem pamiętam tylko dwa uczucia. Ból i pogardę zarówno dla swojego ciała jak i mężczyzny, który mnie wykorzystał. Brutalnie wykorzystał. 
        Kiedy odzyskałam świadomość, wokół mnie nie było nikogo, leżałam na łóżku, słyszałam dźwięk opadających kropel wody na dno prysznicowego brodzika. Bolało mnie wszystko, nadgarstki powoli zaczynały robić się sine, na udach widniały liczne zadrapania i siniaki, z kącika ust chyba ciekła mi krew, bo czułam jej metaliczny smak. Podniosłam się z miejsca z nadal cieknącymi z oczu łzami i pospiesznie zaczęłam się ubierać w dżinsy i wyciągniętą dresową bluzę. W amoki zaczęłam szukać swojej torebki, pośpiesznie wrzucałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i dokumenty, zachowując przy tym ciszę. Dopiero w swoim samochodzie poczułam się bezpieczna, jednak wszystko wróciło do mnie w zdwojonej sile, wszystko zrozumiałam. Mężczyzna, który kiedyś była całym moim światem, właśnie mnie zgwałcił! Czym prędzej odpaliłam silnik i ruszyłam z miejsca nie oglądając się za siebie. Już nigdy tu nie wrócę, nigdy nie pozwolę, by Simone mnie dotknął, by nawet przebywał w moim otoczeniu. Napisałam jeszcze krótkiego SMS-a do swojego managera, żeby rozwiązał kontrakt z klubem i ruszyłam w podróż do domu, do Częstochowy. Chcę wrócić do przeszłości i pozwolić sobie na to, by odnalazła swoje miejsce w teraźniejszości.



~*~


Maniek: Co tu się dzieje? Mam nadzieje, że nie wystraszyłyśmy Was na tyle, abyście opuściły historię Olimpii. Wręcz  przeciwnie, zaciekawiłyście tym co miało miejsce :) Aż tak strasznie nie wyszło, co?
Musimy podziękować Dzuzeppe, która ratuje tego bloga! Więc teraz wszyscy piszemy w komentarzach jak wspaniała jest Dzuzeppe i jak bardzo ją  uwielbiamy! ♡

Dzuzeppe: Maniek, nie podlizuj się, ja tu jeszcze i twoje skrzydła rozwinę :D Szczerze się przyznaję, że gdy to teraz publikujemy jestem po napisaniu jednego z kolejnych rozdziałów tutaj, który uwaga!!! wyszedł mi najlepiej od nie wiem kiedy :D No naprawdę będę samochwałą, ale za jakieś 2/3 tygodnie będziecie ryczeć ;P
Chcę wrócić na dobre, także jeśli macie ochotę sprzedać mi swoje opowiadanko do czytania, to zapraszam na gg 15696793 :D


Facebook    Ask   Instagram     snapchat - kari199813

10 komentarzy:

  1. O boże zabije tego idiotę. Uduszę go własnymi rękami. Jak on mógł jej to zrobić?! Dobrze że Oli tam nie została. Chyba wyczuwam w następnym rozdziale spotkanie Olimpii z Oliwierem. Dzuzeppe i Maniek moimi mistrzyniami w pisaniu :* Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzuzeppe jest wspaniała i ją bardzo uwielbiam :D :V
    Zaczynam czytać, więc jak ogarnę wszystko to napiszę sensowniejszy komentarz :P :*
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Owszem zaciekawiło mnie jeszcze bardZiej i nie mogę się doczekać następnego. Dodawajcie szybko!!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Owszem zaciekawiło mnie jeszcze bardZiej i nie mogę się doczekać następnego. Dodawajcie szybko!!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzuzeppe jest wspaniała i najlepsza! Musialam to napisać więcej niż raz :*
    Anonimowa Maniek, ktora nie ma komputera :')

    OdpowiedzUsuń
  6. Simone okazał się mega dupkiem chociaż to określenie jest mało adekwatne do tego co zrobił....
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeny... Zamiast spać ja siedzę i czytam Twoje opowiadanie. trafiłam tu przypadkiem ale zostanę na dłużej :)

    Zapraszam do siebie: http://zgubione-szczescie-nie-wraca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ulala ale sie porobilo :o ciekawe jak sie jej ulozy w polsce, mam nadzieje ze cos tutaj niedługo wrzucicie :) trzymam kciuki za wasza wene :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. będzie tu coś jeszcze kiedyś?:) macie plan kontynuować tą historie?:D

    OdpowiedzUsuń