poniedziałek, 17 lutego 2014

9. "Mi się ta broda podoba, nie przesadzaj."

Grzesiek.
Dzień za dniem wydawał się mu identyczny. Wstawał rano, wychodził na spacer z psem, po powrocie budził córkę, szykował śniadanie, konsumował je z pociechą, szedł na trening, spędzał czas z córką, jadł na obiad, wracał na trening, wsuwał kolację, kładł Olimpię spać, wychodził z Frankiem, po czym sam szedł w kimono. Nie miał czasu dla Oli, ale mimo to pamiętał noc spędzoną z nią w hotelu. Pamięta jak błądził swoimi ustami po jej ciele, szeptał do ucha słodkie słówka, ona się śmiała i oddała się mu. Na jego twarz wstępował uśmiech, gdy i ona była uśmiechnięta. Przedłużał każdy pocałunek, chcą ciągle czuć jej usta i spędzać tę noc wiecznie. Czuł, że przeżywa déjà vu, lecz nie umiał zdefiniować, z którą panienką spędzał równie podobną noc. A powinien.

-Tatusiu, śpisz?- nad kanapą stała Olimpia, trzymając rączki za plecami i przyglądając się ojcu.
-Nie.- wymruczał Grzegorz. Co prawda nie spał, ale nie był też na tyle przytomny, aby kontaktować z rzeczywistością.
-Tato, wykańczasz się na tych treningach!
-To moja praca, Słońce...
-A jak coś ci się stanie przez ten nadmiar pracy?!
-Skąd ty takie mądre zdania wymyślasz, hę?- Olimpia jak na swój wiek była bardzo dojrzała. Używała słownictwa, które Grzegorz nigdy na uszy nie słyszał. 
Mała wychowywała się bez ojca, miała tylko młodą matkę, co wywnioskował z wcześniejszych opowieści córki. Wiele razy poruszał temat jej rodzicielki, chciał dowiedzieć kim jest ta kobieta, która podrzuciła mu dziecko pod wycieraczkę. Jednak blondyneczka milczała jak grób podkreślając, że sam się domyśli. W głębi serca mężczyzna dziękował jej mamie, za to co zrobiła. Dzięki Olimpii jego życie nabrało kolorów i szczęścia, a on uśmiecha się o wiele częściej i niż wcześniej.
-Nie odwracaj kota ogonem, tato. Kiedy ostatni raz byłeś na randce z Olą?
-Nie rozmawiajmy o tym...
-Dlaczego? Tatusiu, ja chcę żebyś był szczęśliwy, a uśmiechasz się tylko gdy widzisz ciocię.
-Nieprawda. Gdy bawię się z tobą też jestem uśmiechnięty.- zaczął łaskotać córkę, a śmiech Olimpii był melodią dla jego uszy. Tak wyobrażał sobie swoją rodzinę, ale w tym obrazku brakuje jednego puzzla, kobiety która uspokoi tą dwójkę - Aleksandry.
-Tatku, weź zajmij się sobą. Zapuściłeś się w ostatnim czasie, nawet Ola tak uważa.- trafnie zauważyła jego córka, leżąc na jego brzuchu. Grzesiek przez ogrom pracy nie zwracał uwagi na swój wygląd, skupiał się tylko na treningach i o utrzymaniu się na wysokim miejscu w tabeli.- W tej brodzie wyglądasz jak King-Kong.
-Mi się ta broda podoba, nie przesadzaj.
-Albo ty zajmiesz się sobą i ciocią w tej chwili, albo ja zrobię to za ciebie.- zakończyła rozmowę sześciolatka i ruszyła do swojego pokoju.
-Nie pyskuj! I wracaj mi tu natychmiast!- Grzesiek podniósł głos, ale bez skutku, gdyż usłyszał tylko huk zamykanych drzwi.- Nie trzaskaj drzwiami, Olimpia!

Ola.
Przez ostatni czas miała spokój od Grześka. Jednak nie była szczęśliwa z tego powodu. Tęskniła za nim, jedyną cząstką jego była Olimpia, która przesiadywała w kawiarence tak jak zwykle. 
Spędzanie czasu z córką dawało jej wiele radości, gdyż widywała ją bardzo rzadko. Chciała, żeby koło Małej siedział Grzegorz, aby był w każdej sekundzie ich życia. Czuła, że gdy wyjawi mu prawdę ich relację nieodwracalnie się popsują. Była tak szczęśliwa, gdy spędzała czas z Łomaczem, mężczyzna miał pomysły jak z bajki. 
Czuła, że jest Królewną, która odnalazła swojego Księcia, jednak była uwięziona w wierzy strzeżonej przez smoka. Jej Książę niepostrzeżenie dostawał się do wierzy i wychodził z niej, ale w przyszłości, ten niewidzialny most spłonie i już nigdy nie spotka swojego Królewicza.
-...mamo?- Olimpia wyrwała ją z transu.
-Tak?
-Myślałaś o tacie, prawda?- dziewczynka splotła dłonie na klatce piersiowej i patrzyła na kobietę spod oka.
-Nie... myślałam o... smokach.- uśmiechnęła się na siłę. Jej córkę prychnęła i usiadła na stole, ciągle patrząc na mamę.- Co to było?
-Obydwoje zachowujecie się, jakbyście się nie znali.
-Przecież wiesz, że tata ma teraz ważne treningi. Musi się skupić, bo odgrywa bardzo ważną rolę w drużynie.
-To że jest kapitanem nie oznacza, że zaraz mam bardzo ważną role.
-Zgadzam się, ale tata jest też rozgrywającym, a to oznacza, że prowadzi całą grę i od niego zależy czy piłka pójdzie w siatkę czy w boisko.
-Skąd to wiesz?- zapytała podejrzliwie sześciolatka.
-Lata słuchania opowieści twojego tatulka.

~*~*~
  Witajcie:* 
Dzisiaj tak króciutko, jak również tydzień później. Oczywiście ja (Maniek) obarczam się brakiem rozdziału tydzień temu, gdyż według mnie, nauka jest na pierwszym miejscu, potem blogi :)
Zapewne niektóre czytelniczki uważają, że tylko Dzuzeppe prowadzi tego bloga i to nie jest zdziwieniem. To ona was zazwyczaj informuje o blogach, ona publikuje rozdziały i odpowiada na nasze komentarze. Natomiast blog prowadzi również Maniek, tylko ona nie udziela się tak na blogu, gdyż musi się przyzwyczaić do nowego otoczenia w jakim się znalazła :)
Dzuzeppe obchodziła w tamtym tygodniu rocznicę na Blogerze! Z tej oto okazji życzymy jej mnóstwa cztelniczek, weny, wspaniałych blogów i czego sobie wymarzy oraz mnóstwa tańczących kotów ♥ Dlatego imprezujemy moi drodzy, nie zważając na prace w ciągu tygodnia :D A podsumowanie jej roku blogowego znajdziecie tu :)
Grzegorz się zapuścił oraz się przemęcza, Olimpia zaczyna mieć humorki i wydaje się być dojrzalsza niż jej wiek na to wskazuje :] Jak myślicie, to dobrze czy źle?

poniedziałek, 3 lutego 2014

8. "A dlaczego, chcesz się mnie pozbyć, wyrodny ojcze? - Nie interesuj się Mała Smarkulo..."

Grzesiek.

Ostatnie dni są dla niego przełomem. Ma wspaniałą córkę; okropnie niezdyscyplinowanego ale i uroczego psiaka; pewną pozycję w zespole; wspaniałych i oddanych przyjaciół. Aż wreszcie poznał Ją, Olę. Sprawiła, że jego życie stało się bardziej poukładane, spokojniejsze, stateczniejsze. Wprowadziła do jego życia radość razem z małą Olimpią. Obie teraz są dla niego motywacją do walki o jak najwyższe cele. Na dalszy tor zeszło szukanie matki Małej. Zdecydował jednej nocy, gdy nie mógł spać, że nie zrezygnuje z kontaktów z córką, ale jej matka poniesie srogie konsekwencje tego, co zrobiła, zostawiając u niego dziecko. Nie wie, czy to słuszna decyzja, ale teraz, gdy pojawiła się ta przepiękna blondynka, jego serce zaczęło szybciej bić. Bić dla Oli.

- Oli, masz ochotę spędzić wieczór z ciocią Alą? - pyta się córki, odbierając ją z kawiarenki klubowej, w której pracuje Ola.
- A dlaczego, chcesz się mnie pozbyć, wyrodny ojcze? - staje na środku parkingu i wpatruje się z uśmiechem w oczy ojca. - Czyżbyś chciał spędzić czas z ciocią? - patrzy zadziornie na niego, rączkami podpierając boki.
- Nie interesuj się Mała Smarkulo - potargał jej włosy i zaśmiał się głośno. - Ale masz rację. Chcę spotkać się z ciocią. To jak? Obecność cioci Ali może być na dzisiejszy wieczór? - ukucnął przed córką i spojrzał błagającym wzrokiem na nią.
- Pewnie tato - rzuciła się na niego, powodując upadek ich obojga. W takiej sytuacji zastał ich Bartek Gawryszewski, którego dziewczynka w ostatnim czasie polubiła i w główce już uknuła sprytny plan.
- No jak dzieci, jak dzieci - popatrzył na nich z politowaniem. 
- Każdy jest dzieckiem, wujek - dziewczynka zarechotała wesoło, a Grzesiek poczuł, że to tego mu właśnie przez te lata brakowało. Brakowało mu uśmiechu najważniejszej osoby w życiu. Podświadomie czuł, że ktoś nie jest z jego powodu szczęśliwy. - Więc dziś ty wujek poczujesz się dzieckiem i obejrzysz ze mną i ciocią Alą jakiegoś Artura, co w krainie Minimków był - podbiegła do Bartka i rzuciła się w jego ramiona, by po chwili podziwiać świat z wysokości dwóch metrów.
- Tak moja panno, to się zachowywać nie będziesz - pogroził groźnie palcem Grzesiek, jednak na nikim nie zrobiło to wrażenia.
- Ale ja chętnie spędzę dzisiejszy wieczór z Olimpią - odezwał się Gawryszewski, wprawiając w uśmiech Łomaczów.
- Widzisz tatku, sprawa załatwiona. Ja z Wujkiem Bartkiem i ciocią Alą, a ty z Olą - Grzegorz popatrzył jedynie z lekkim uśmiechem na córkę i razem z przyjacielem weszli do hali.

Małą ponownie odprowadził do kawiarenki i oddał w opiekę Oli, którą już wcześniej zaprosił na uroczystą kolację do restauracji. Na treningu grał jak natchniony. Rozgrywał tak, że zawodnicy po drugiej stronie siatki nigdy nie byli punktualnie z rękoma, by cokolwiek zablokować. W momencie, gdy na dolnych trybunach zasiadły dwie panny O. grał jeszcze lepiej, a inni mieli już dosyć tego, że nie byli w stanie powstrzymać ataków jego drużyny. Często decydował się również na kiwki czy nawet ataki z drugiej piłki. W końcu dziś był na fali. Dzięki Olimpii i Oli odnalazł światełko w tunelu, więc biegnie do wyjścia. Biegnie do Nich, bo spokojnie może powiedzieć, że obie już pokochał. Olimpię jako córkę i Olę jako kobietę swojego życia. Poczuł, że w tak krótkim czasie obie znalazły dla siebie miejsce w jego sercu. 

Cały dzień zleciał niepostrzeżenie i po osiemnastej wychodził razem z dziewczynami z budynku hali. Uważnie zapiął Olimpią w foteliku oraz otworzył drzwi Oli. Obie uśmiechały się do niego szczerze. On również się uśmiechał. Był szczęśliwy. Chciałby chyba, żeby tak własnie wyglądała jego rodzina. Będzie do tego dążył. Odwiózł dwudziestopięciolatkę do jej mieszkania, dał się namówić córce na szybkie zakupy w supermarkecie, gdzie Olimpia wrzucała do koszyka same niezdrowe rzeczy, ale dziś jej na to pozwolił. Dziś miał dobry humor. Przed drzwiami jego mieszkania czekała już Ala z torbą zakupów. Gdy tylko weszli do środka od razu zagoniła go po łazienki, żeby szykował się na spotkanie z Olą, a sama zajęła się dziewczynką i przygotowywaniem pizzy. 

- Dobrze wyglądam? - spytał, stając w progu salonu ubrany w czarny, perfekcyjny garnitur i śnieżno białą koszule, którą dosłownie parę minut wcześniej prasowała Ala.
- Genialnie - przyjaciółka uniosła kciuk w górę.
- Zarąbiście Ojczulku - odezwała się Olimpia. - Więc teraz czas, żebym coś powiedziała - stanęła na kanapie, złożyła dłonie i zaczęła mówić. - Drogi ojcze... Dziś nadszedł dzień, w którym wyfruwasz z rodzinnego domu, spod mojej i cioci opieki i idziesz w świat, idziesz spotkać się ze swoją dziewczyną...
- Olimpia... - wtrącił.
- Cicho! Proszę mi nie przerywać! Kończąc swoją przemowę mam tylko dla ciebie tato jedną wskazówkę... Nie spiernicz tego! - wystawiła mu język i zaraz skryła się w ramionach Ali.
- Gdzie ty się takiego słownictwa nauczyłaś?!
- Tu, w mieszkaniu tato... - zachichotała. - Codziennie rano tak krzyczysz na Franka - wystawiła język, wtulając się w spokojnie śpiącego obok psa. - Powodzenia, tato.

Został wyściskany przez obie panie, a potem spokojnie ruszył schodami w dół do samochodu. Dopiero odpalając silnik, poczuł strach. Zaczął się bać, że rzeczywiście coś spierniczy i Ola nie będzie chciała go znać. Bał się, że dziewczyna zacznie być zazdrosna o jego przyjaciółkę, o córkę, o kolegów z drużyny. Bał się, że po prostu zniknie któregoś dnia z jego życia i więcej już jej nie zobaczy. Z takimi myślami ruszył w kierunku osiedla Aleksandry.


Ola.

Nie pamięta już, kiedy ostatnio tak bardzo się denerwowała i była niepewna, czy robi dobrze. Chciałaby móc już teraz powiedzieć całą prawdę, ale wie, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment. Mimo tego, że w głowie wszystko miała już od dawna poukładane, nie myślała, że jej plany tak bardzo zmienią się pod wpływem Grześka i tego, co się wokół nich zaczęło dziać. A tak bardzo chciałaby wrócić do dawnych czasów i móc wtedy wyznać mu prawdę, a nie uciekać jak tchórz. W zasadzie to wtedy nim była. Była zraniona, niepewna, podzielona między rodzinę i Niego. Musiała postąpić tak, żeby wszystko było łatwiejsze. 

Podeszłą do okna i patrzyła się, czy na parkingu przed blokiem nie parkuje samochód, który ostatnimi czasy poznałaby wszędzie. Patrzyła się, jak światła latarni oświetlają drogę. Po krótkiej chwili zobaczyła samochód, a jej telefon zaczął wibrować. Odebrała wiadomość, odpisała, że już schodzi, założyła swój burgundowy płaszcz, wzięła torebkę i wyszła z mieszkania, zamykając je. Zbiegła na dół, gdzie przy drzwiach czekał już na nią mężczyzna w doskonale skrojonym garniturze i czarnym płaszczu z czarującym uśmiechem wymalowanym na ustach i iskierkami w oczach.

- Witam - ucałował delikatnie jej policzek, a już się zarumieniła. - To dla ciebie - podał jej bukiet różowych tulipanów.
- Są piękne...
- Nie piękniejsze od twojego uśmiechu... 

Droga do celu trwała dosłownie kilka minut. Nie spodziewała się, że Grzesiek zabierze ją w tak piękne miejsce, że będzie w stanie to wszystko zorganizować. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, gdy rozpostarły się przed nią drzwi do jednego z hotelowych apartamentów. Na środku pomieszczenia stał zastawiony stół, a obok gotowe dania, które były dla nich przeznaczone. Poczuła się tak, jakby to wszystko było bajką. Jakby cały jej przyjazd do Gdańska okazał się snem, z którego kiedyś się obudzi. Jednak to nie był sen. To wszystko działo się na żywo. Grzesiek stał przed nią i nieśmiało chwycił jej dłonie. 

- Podoba się? - zapytał cicho, muskając skórę tuż przy jej uchu.
- Jest jak w bajce...

Cały wieczór był dla niej jedną wielką bajką. Bajeczne były jego oczy, gdy patrzyły się prosto na nią. Bajeczny był jego radosny śmiech, który tak często widziała również u Małej. Bajeczny był jego głos, gdy opowiadał jej o swoim życiu, które przecież i tak doskonale znała. Bajeczny był jego dotyk, gdy obejmował ją w tańcu do kawałków Coldplay.









Ala.

Przygotowuje właśnie kolację dla siebie i Olimpii. Nie spodziewała się, że może tak bardzo polubić tą małą dziewczynkę. Ale to właśnie dzięki niej zrozumiałą, że czekanie na cud nie jest dla niej. Postanowiła, że musi zacząć żyć dla siebie, a nie dla Grześka. To małe, przebiegłe dziecko potrafiło pokazać jej to, czego ona nie potrafiła zobaczyć przez wiele lat. W myślach dziękuje sobie, że pozwoliła dotrzeć temu dziecku do siebie. Właściwie to chyba pokochała ją tak, jakby Mała była jej siostrzenicą. Polubiła tę małą blondyneczkę i tak samo jak jej przyjaciel nie pozwoli, żeby Mała zniknęła za chwilę z ich życia.

- Ciociu, bo wiesz... Ja wczoraj spotkałam z tatą wujka Bartka i on zaraz tu będzie... - usłyszała cichy głosik dziewczynki za swoimi plecami.
- Jaki wujek Bartek? Olimpia teraz mi mówisz? - zaśmiała się do sześciolatki, wskazując na swój niewyjściowy strój, a mianowicie stare wytarte jeansy i rozciągnięty sweter.
- Wyglądasz pięknie, ciociu - mała uśmiechnęła się słodko, a wy tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. - Otworze! - dziewczynka krzyknęła i pobiegła razem ze swoim psem do przedpokoju, a kobieta szybko próbowała umyć ręce i ogarnąć kuchnię swojego przyjaciela.
- Cześć Mała! - usłyszała radosny męski głos. - A co ty tu sama jesteś?
- Jest Franek - jak na zawołanie pies zaszczekał. - No i ciocia jest jeszcze w kuchni...
- Już jestem tu - odpowiedziała, pojawiając się w przedpokoju. Kiedyś miała okazję poznać Bartka, jednak było to dawno temu. - Nie wiem czy mnie pamiętasz... - zaczęła.
- Pamiętam... Takiej osoby, jak ty, nie da się zapomnieć - uśmiechnął się czarująco, na co mała Olimpia wykrzywiła się, bo wiedziała już, że jej plan zaczął działać. Jej ulubiony siatkarski wujek polubił się z jej ulubioną ciocię. 
- Jak by nie patrzeć, to może ja jestem trochę mała, ale nadal tu jestem! Franek idziemy - zdenerwowała się sześciolatka, tupnęła nóżką, złapała psa za smycz i ruszyła w stronę kanapy. - No normalnie jak z dziećmi! Franek powinieneś być po mojej stronie! - krzyknęła jeszcze, gdy pies się jej wyrwał i pobiegł do nowego gościa, włączając sobie kanał z bajkami w telewizji. 

Ala zaprosiła siatkarza do środka. Poprosiła go, żeby udobruchał jakoś dziewczynkę, a sama zabrała się za kończenie kolacji, którą będzie dziś domowej roboty pizza. Co chwilę zerkała na to, jak Bartek próbował dotrzeć do małej blondynki i jak jego czyli legły w gruzach za każdym razem. Uśmiechnęła się, gdy chłopak zaczął łaskotać dziewczynkę do tego stopnia, że ta zaczęła zanosić się od śmiechu. Złapała się na tym, że przez krótką chwilę pomyślała o nim, jak o ojcu jej dzieci, jako o swoim mężu. Spodobała się jej ta wizja, jednak nic nie dzieje się od tak.

- Zasnęła? - usłyszała pytanie, gdy wyszła z pokoju dziewczynki.
- Na szczęście tak... Dochodzi północ, a to dziecko, jakby z każdą minutą miało więcej siły - usiadła obok chłopaka na kanapie, głaskając psa, który dziś nie chciał wyjątkowo spać w pokoju Olimpii.
- Pewnie po Grześku taka jest...
- Może... - rozłożyła się wygodnie, zamknęła oczy i starała się odpocząć po dzisiejszym dniu. Nie wiedziała, że jej towarzysz z każdą mijającą sekundą zbliżał się do niej; że chciał dotknąć jej delikatnej skóry; zasmakować ust. Poczuła jego dłoń, unoszącą jej podbródek i powoli otworzyła oczy. Zobaczyła jego radosną twarz, roześmiane oczy.
- Mogę?
- A chcesz? - odpowiedziała szybko.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - przybliżył się do niej. Przymknęła oczy. Już miał dotknąć jej ust, kiedy Franek zerwał się gwałtownie, a on runął na nią. - Nigdy więcej nie pójdę z tym psem na spacer! - krzyknął, by po chwili delikatnie posmakować ust Ali. - Jednak z tobą chętnie się gdzieś wybiorę - uśmiechnął się, podając kieliszek z winem. - Nasze zdrowie...


~*~*~
Dzuzeppe : No bo dla niektórych z Was Ala wydała się główną bohaterką, więc postanowiłyśmy i jej dać odrobinę szczęścia :D
Ale oczywiście tego wszystkiego by nie było, gdyby nie mała Olimpia. Ta dziewczynka spokojnie mogłaby zawodowo swatać ludzi :D
Ferie mi się skończyły :(((
Zapraszam na:

Pozory małżeństwa #17  /  Sobotnia noc #12  /  Pytania?
Maniek : Cześć :* 
Jest wątek Ali :) Dziewczynie się chyba należy, czyż nie? Opiekuje się Olimpią, ale czas na miłość też musi znaleźć, bo przecież Grześ to tylko o Oli myśli :] 
Szczerze, to piszemy tego bloga, z Łomaczem jako ojcem, ale ja do tej pory nie widzę go w tej roli :D No, ale mam nadzieje, że w przyszłości ta wizja bardziej przyswoi się do mojego umysłu :P
Pozdrawiam cieplutko :*
Zapraszam:
Muzyka, przyjaźń / Zaczynamy z niczym