poniedziałek, 5 maja 2014

13. "Kocha, cierpiąc - nienawidzi, kochając."

Ola.

Od kiedy tylko dowiedziała się, że zostanie matką, zaczęła wyobrażać sobie ten moment, gdy Grzesiek dowie się prawdy. Nigdy jednak nie widziała takiej wizji, jaka wydarzyła się naprawdę kilka dni temu. Nie myślała, że jej życie znów wywróci się do góry nogami, że wszystko wróci do punktu wyjścia, z którego wyruszyła miesiąc temu, by przekazać prawdę światu. Na początku najtrudniejsze było to, żeby wytłumaczyć Olimpii prawdę. Przecież jej córka nigdy nie miała ojca, więc jak niby miała przywyknąć do myśli, że ma sławnego ojca, że wreszcie będzie mogła go zobaczyć, że siatkówka, która towarzyszy jej od pierwszych dni życia nie jest jedynie zwykłym zainteresowaniem matki, ale wielką miłością obojga rodziców.

Nie powiedziała nikomu o tym, co wydarzyło się na hali. Nie chciała. Wolała tamtego dnia łazić bezczynnie w strugach deszczu po najdalszych zakątkach Gdańska, niż zadzwonić do rodziców czy brata. Nogi same zaprowadziły ją pod drzwi Ali. Sama nie wiedziała, dlaczego to akurat przyjaciółka Grześka może być jedyną osobą, której może się wygadać i nie liczyć na lincz, a pomoc. Nawet jeśli obie kochały rozgrywającego, tylko jedna mogła być szczęśliwa u jego boku. Ale wyleczyła się z uczucia, którym go darzyła. W końcu nie mogła dalej żywić miłości do Grześka, skoro w jej życiu coraz to większą rolę odgrywać zaczął Bartek. Ola mogła wypłakać się i poczuć, że ma kogoś dziwnie bliskiego sobie obok. To dziwne, ale ta sytuacja zbliżyła je do siebie i spowodowała, że od wrogości przeszły jednej nocy do przyjaźni. Obie kobiety miały różne zdania, jednak zdołały się dogadać.

- ... I wiesz, wtedy, w przedszkolu, Tomek złapał mnie za rękę i powiedział, że chciałby mieć taką żoną jak ja... Mamo, słuchasz mnie w ogóle?
- Co... Tak oczywiście, że słucham... - odpowiedziała córce wyrwana z letargu wspomnień z kończącego się miesiąca.

Nie chciała nawet rozmawiać już z Grześkiem i próbować mu wszystko wyjaśnić. Wiedziała, że to nie ma sensu, że zraniła go po raz drugi, jednak zdecydowanie mocniejszy. Najpierw sprawiła, że pokochał je obie, a teraz odebrała mu wszystko, mówić całą prawdę i przyznając się do rodzicielstwa oraz wspólnej przeszłości. Chce usunąć się z jego życia, by pozwolić, żeby był z kimś, kto zasługuje na tak wspaniałego mężczyznę. Mimo że cholernie mocno go kocha, wie, że już nigdy nie będzie między nimi tak dobrze, jak było teraz. Zrozumiała, że jedynym wyjściem jest ponowny wyjazd do rodzinnej Warszawy. Położyła Olimpię spać, a sama zabrała się za pakowanie rzeczy. Nie mogła już dłużej wytrzymać w mieszkaniu, w którym tak często gościła jej miłość, gdzie znów za Jego sprawą poczuła się prawdziwą, szczęśliwą, dowartościowaną kobietą. Nie mogła, bo w tych ścianach zakochała się w nim na nowo na podstawie tlącego się nikłym płomieniem uczucia z przeszłości.

- Olka, zrozum, że robisz wszystko źle...
- Nie, to ty zrozum, że już dość namieszałam w jego życiu... Teraz chcę dać mu szansę na bycie szczęśliwym z innymi ludźmi... - nie pozwoliła przekonać się bratu do rozmowy z rozgrywającym, bo przecież "to i tak nic by nie dało, zraniła go"
- Ale chociaż nie wyjeżdżaj. To zrani go jeszcze bardziej... - słowa zaczęły huczeć w jej głowie, odbijając się od wszystkich pozostałych. To tak strasznie boli. Kocha, cierpiąc - nienawidzi, kochając.

Ostatnie spojrzenie na wspólne zdjęcie stojące na komodzie w salonie, ostatnie zaczerpnięcie specyficznego morskiego powietrza i zapachu mieszkania, ostatnie dotknięcie drzwi wejściowych, ostatnie przekręcenie klucza. To już pewne. Wyjeżdża. Znów go rani. Znów myśli, że tak będzie lepiej. Niestety nie będzie... Płacze, z jej oczu kapią tysiące słonych łez, których nawet nie stara się hamować. Serce każe jej zostać, rozum każe wyjeżdżać. Tak bardzo chciałaby móc przeżyć to jeszcze raz. Tak mocno pragnie chociażby na pożegnanie ostatni raz móc posmakować jego ust, wtulić się w bezpieczne ramiona, powiedzieć, jak mocno go kocha. Wie, że nie może. Wtedy wszystko bolałoby jeszcze bardziej. Odbiera córkę z przedszkola, jako jedynej mówi prawdę, gdzie jadą, rusza w drogę. Obie cierpią, ale tylko jedna ma jeszcze nadzieję, że wszystko da się jeszcze pookładać. Olimpia wierzy, że znów odzyska rodziców.



Grzesiek.

Miesiąc później.

Słowa, które usłyszał, pozbawiły go sił do życia, które do tej pory miał zawsze. Tamtego wieczoru nawet alkohol nie dał mu ukojenia, nie pozwolił choć na chwilę zapomnieć. Bo chociaż był pijany, to i tak na każdym kroku widział ją. Przytłaczała go. Ale sam tego chciał. Bo przecież zakochał się w niej drugi raz jak wariat. Zakochał się, bo i ona go pokochała. Była taka inna, taka wyjątkowa i specyficzna. Taka jedyna, w której mógł się prawdziwie zakochać. Nie wie, gdzie jest zarówno jego córka, jak i jej matka. Nie ma pojęcia, co mógłby w tej chwili zrobić, jak się zachować, by nie stracić ich obu. To paranoiczne, ale mimo wszystko nie przestał kochać ich obu z dnia na dzień. Czuje, że i za kilka lat nie przestanie.

Nie ma siły zwlec się z łóżka, jednak w końcu musi. Nie może przecież wszystkich następnych dni swojego życia spędzić w mieszkaniu. Musi jakoś uporać się z tym, co dostał od Oli. Nienawidzi ją. Kochając do maksimum potrafił znienawidzić za to, co zrobiła. Przecież zrozumiałby to, gdyby już na samym początku powiedziała mu prawdę. Mógłby się przynajmniej nie zakochiwać drugi raz, nie cierpieć, nie myśleć, co by było, gdyby za młodu nie postanowił wyjechać. Przecież mogliby tworzyć wspaniałą rodzinę, mogliby mieszkać w trójkę w Warszawie, mogliby być całkowicie innymi ludźmi, niż ci, w których przekształcił ich los. Mogliby być szczęśliwi, a nie tak jak teraz cierpieć. 

- Łomacz, weź się za siebie! - na treningach słyszał tylko takie odzywki trenera. Wszystko zaczęło być mu obojętne. Nie chciało mu się być dokładnym, wystawiając piłki, więc każdy kolejny zawodnik nadziewał się na blok. Jego drużyna przegrywała, a jemu nie zależało na zwycięstwie. Chciał już iść do domu, upić się i przestać myśleć. Jednak, kiedy już leżał pijany na kanapie, myślał jeszcze intensywniej. Pragnął mieć ją obok. Pragnął słyszeć śmiech córki. Pragnął jeść z nimi obiema posiłki. Pragnął stworzyć z nimi rodzinę. Pragnął jeszcze tego, aby móc ją znienawidzić albo całkowicie zapomnieć, jednak uczucie miłości było zbyt silne, aby przestał ją kochać.

- Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale to ważne, więc proszę wpuść mnie do środka i daj powiedzieć ci wszystko... - widok Maćka po otworzeniu drzwi strasznie go zdziwił. Gestem ręki zaprosił do środka swojego gościa, proponując coś co picia. - Nie przyszedłem tu w celach towarzyskich. Wiesz, że jestem bratem Olki... Wiedziałem o wszystkim wcześniej niż zdążyła tu przyjechać. Chcesz poznać prawdę?
- Przecież już ją poznałem...
- Nie powiedziała ci wszystkiego... Zacznę może od początku. Pewnie nie pamiętasz mnie z przeszłości, prawda? - rzeczywiście nie pamiętał go. Kiedy w młodości spotykał się z Olka, ta nigdy nie wspominała o bracie. - Zmieniłem się na lepsze, a to po części i twoja zasługa. Zmieniłem się, bo Ola mnie potrzebowała. Kiedy dowiedziała się o ciąży, to mi powiedziała pierwszemu. Uwierz, że to było dziwne, jeśli pierwszy raz od kilku miesięcy zamieniasz zdanie z siostrą, a ona mówi ci coś takiego. Wtedy nawet nie płakała. Bała się jednak o to, co będzie dalej, jak sobie poradzi, co powiedzą rodzice. Wszystko jednak szło dobrze... Wiesz jakie to fajne uczucie, słyszeć bicie nienarodzonego dziecka? Ja słyszałem, jak mocno bije serduszko Olimpii. Między mną, a Olą wreszcie było tak, jak być powinno. Niekiedy słyszeliśmy, że wyglądamy jak szczęśliwa para... Najgorsze były ostatnie miesiące ciąży, gdy płakała. Nie musiałem nawet pytać, z jakiego powodu. Wiedziałem, że to ty nim byłeś. Kiedy rodziła, byłem przy niej w szpitalu. Pamiętam, że gdy mogła przytulić małą do siebie, powiedziała coś takiego, że sprawi, aby poznała ciebie. Udało jej się... 
- Ale do czego zmierzasz?
- Już... Ola pół roku temu dowiedziała się, że jest chora... Wtedy postanowiła, że powie Małej prawdę. Zaplanowała to wszystko. Musiała sama powiedzieć ci, że masz córkę wtedy, kiedy jeszcze choroba jej na to pozwoli. Zwlekała z operacją, bo wiedziała, że jedynie przeprowadzka do Gdańska pozwoli jej powiedzieć ci prawdę w momencie, kiedy będziesz na to gotowy...
- Na coś takiego nie można być gotowym...
- Dlatego dała ci miesiąc, żebyś je obie poznał i przyzwyczaił się do tego, że masz córkę. Z tego powodu przełożyła zabieg. Grzesiek ona ma białaczkę. Wszyscy boimy się, że teraz nie będzie się chciała leczyć, bo nie będzie mieć już celu. Do tej pory było nim wyjawienie ci prawdy, jak widzisz, udało jej się. Dodatkowo od miesiąca nie ma z nią kontaktu. Zwyczajnie zamiast wrócić do Warszawy, zniknęła gdzieś z małą. Od momentu waszej kłótni w hali nie daje znaku życia...
- Ale co ja mam z tym wspólnego?
- Człowieku, zrozum wreszcie, że ona cię kocha! Musimy ją odnaleźć!

Wtedy dopiero zrozumiał, że nie może inaczej, że musi ją odnaleźć. I nie ważne, co miałoby się wydarzyć potem. Nie ważne, czy życie ułożyłoby się po jego myśli. Nie ważne, czy wszystko byłoby kolorowe. Nie ważne, czy szczęście byłoby w jego życiu non stop. Najważniejsze dla Grześka w tej chwili jest to, aby odnaleźć dwie najważniejsze kobiety w swoim życiu, by wszystko wyjaśnić z Olą, by poczuć, że życie jest dla niego sprawiedliwe. Jednak to nie jest proste zadanie. W końcu miesiąc temu zdał sobie sprawę, że tak naprawdę kompletnie nie zna teraźniejszej Oli. Zna tylko tę dziewczynę, która udawała nieznajomą. Gdzieś w głębi serca nienawidzi samego siebie, że nie zdołam skojarzyć wielu faktów i rozpoznać w Oli swojej pierwszej prawdziwej miłości. Jest zły na siebie, że był tak strasznie zaślepiony poznaniem jej, jako nowej osoby. Ale odnajdzie ją. Chociażby na końcu świata, gdzie drogę wskażą mu światła...


~*~*~

Witam po miesiącu przerwy :D
Dziś jestem sama, gdyż nie mogę złapać kontaktu w możliwy sposób z Maniek.
Proszę was o zrozumienie, dlaczego przez tak długi czas nie było rozdziałów...
Przepraszamy :)

Jednak z was spekulowała pod ostatnim postem, że Ola jest chora. Spekulacja się potwierdziła.
Nie mam pojęcia jak zareagujecie na zachowanie Olki.
Zrozumcie jedynie to, jak bardzo boli powiedzenie prawdy, która przeradza się w kłótnię. :(
Jeśli mam być szczera, to został jedynie jeden rozdział + Epilog ;)

Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*


Przepraszam za błędy, jeśli są (a są pewnie ;/ )