poniedziałek, 20 stycznia 2014

6. "Nie bądź chwalipiętą, tato..."

Grzesiek.

Mieszka z córką tydzień. Zaczyna przyzwyczajać się do tego, że Mała zasypia w jego ramionach. Zaczyna uwielbiać chwile, gdy, łaskocząc ją, w jej policzkach pojawiające się dołeczki, a z jej twarzy nie schodzi uśmiech. Zaczyna lubić codzienne ranne przebieżki z Frankiem, łącząc przyjemne bieganie z koniecznością wyprowadzania psa, który niestety kilka godzin dziennie musi spędzić w zamkniętym mieszkaniu. Zaczyna również coraz częściej myśleć o tej drobnej blondynce, którą codziennie spotyka na treningach, która codziennie zajmuje cię jego dzieckiem, która zaczęła nawet gościć w jego mieszkaniu.

Jak co dzień je śniadanie w obecności sześciolatki i jej psa. Jak co dzień idzie myć zęby razem ze swoim dzieckiem. Jak co dzień czesze jej włosy i robi niezgrabne warkocze, które potem zwykła poprawiać Ola. Jak co dzień zaczynają wyglądać jego kolejne dni. Dziś postanowił coś zmienić. Zabrać córkę na zakupy, a przy okazji zaprosić dwudziestoparolatke na kolację, żeby odwdzięczyć się jej za posiłki przygotowywane dla niego samego, jak i przede wszystkim dla małej blondyneczki, która wywróciła jego życie do góry nogami. Kończy trening, bierze prysznic i z radosnym nastrojem zmierza w kierunku klubowej kawiarenki.

- Moje panie gotowe? - pyta od progu, na co obie reagują zdziwieniem i szczerym uśmiechem.
- A na co mamy być gotowe, panie Łomacz? - od Oli promienieje światło i uśmiech, który zagościł na jej twarzy. Grzesiek od razu to zauważył. Z resztą ostatnio, gdy spacerowali parkowymi uliczkami też go widział. Tak samo jak widział iskierki w jej oczach. - Chyba nie chce pan nas porwać? - spytała podejrzliwie, by po chwili wybuchnąć śmiechem, co jeszcze bardziej mu się spodobało.
- A żebyś wiedziała, że was obie porywam - wyszczerzył się, łapiąc córkę w swoje ramiona i podnosząc do góry. - Jedziemy na zakupy, a potem zapraszam was na kolację.
- Pojedziemy potem wszyscy do McDonalda? - zaciekawiła się dziewczynka.
- Nie. Jedziemy do domu, gdzie pokarze wam obu, jak gotują prawdziwi mężczyźni - dumnie wypiął pierś do przodu, a Olimpia przystawiła do niej wyciągnięty palec i głośno wypuściła powietrze z ust. 
- Nie bądź chwalipiętą, tato - wystawiła mu język i zwinnie wysunęła się z jego ramion, by popędzić do Oli i schować się za jej nogą.
- Mała wredota... Ciekawe po kim to masz, bo ja zawsze byłem aniołkiem...
- Po mamusi, tato... - wystawiła język zza Oli, by za chwilę ruszyć w drogę ucieczki.

Niespełna godzinę później Grzesiek spacerował po jednej z gdańskich galerii z córką, trzymając ją za rękę. Nawet nie zauważył momentu, gdy Olimpia chwyciła również Olę za dłoń. Nie mógł widzieć, jak pogodnie patrzyli się na niego ludzie. Nie widział, jaki uśmiech pojawił się na twarzach jego towarzyszek. Nie wiedział, że obie poczuły się tak, jakby to było właśnie ich miejsce, jakby od zawsze powinny trwać przy Grzegorzu Łomaczu. On wiedział jedynie to, że taka sytuacja bardzo mu odpowiada.

Patrzył na buszujące wśród sklepowych wieszaków dwie blondynki, które rozumiały się doskonale. Uśmiechał się na widok lekkich sprzeczek co do tego, jaki kolor ma mieć nowa sukienka, spodnie, czy bluzeczka. Dla niego to wszystko było nowością. Gdyby nie Ola pewnie zmarnowałby wszystkie ubranka córki w praniu, jednak w odpowiednim momencie dostał reprymendę i teraz już wie na przyszłość co i jak. Dziś chciał im obu podziękować. Uroczej małej blondyneczce za to, że wlała do jego życia kolory, a tej nieco starszej podziękować za pomoc i zbliżyć się do niej. Tak. Chciał się do niej zbliżyć.

- Zadowolone? - spytał zapinając pasy w swoim samochodzie.
- Oczywiście! - z tyłu pojazdu krzyknęła Olimpia.
- Było fajnie, ale nie musiałeś upierać się na tą sukienkę. Przecież ona kosztowała jedną czwartą mojej pensji - usłyszał dalsze marudzenie Oli, która siedziała obok niego i lekko się uśmiechała, na co i on nie pozostał dłużny. Zbliżył się do niej i lekko musnął jej policzek pocałunkiem. Zauważył, że momentalnie oblała się rumieńcem. Takim, który bardzo mu się spodobał. Takim, który dodał jej uroku. - A to za co?
- Za to, że mi pomagasz i pojawiłaś się w moim życiu... - uśmiechnął się i ruszył. Nie widział, jak na twarzy córki zagościł uśmiech, a jej oczy zaświeciły się. Nie wiedział, że teraz była naprawdę szczęśliwa. Teraz. Z Grześkiem i Olą... 


Ola.

Tak wiele dałaby za to, aby przed laty ktokolwiek całował ją bez powodu w policzek. Oddałaby wszystko, aby móc poczuć wtedy to, co dziś działo się w jej żołądku, gdy usta Grześka stykały się z jej skórą. Zapłaciłaby każdą cenę, by taki ktoś jak Łomacz był przy niej wtedy, gdy potrzebowała silnego ramienia, opieki i troski. Urwałaby nawet kontakty z bliskimi, gdyby ktoś taki jak on powiedział jej kilka lat temu, że ją kocha i chce, żeby z nim gdzieś wyjechała. Była zakochana, a mimo wszystko pozwoliła na to, by wszystko stracić, a dziś żałuje, że bała się powiedzieć prawdy.

Posadzona razem z Oli na wysokich krzesłach przed blatem kuchennym, gdzie dziś brylował właściciel mieszkania, rozmyślała na różne tematy, jednak przewodzącym był on. Grzesiek. Śmiała się razem z jego córką z tego, jak nieudolnie posługiwał się tłuczkiem do mięsa, którym rozbijał piersi z kurczaka, jak starał się odpowiednio dobrać przyprawy i jak chciał ukryć to, że na blacie leży przepis, w który zerka. Zrobiło się jej żal i postanowiła pomóc rozgrywającemu. Stanęła obok niego i po kolei mówiła, co trzeba dodać. Chłopak urządził z ich wspólnego gotowania spektakl dla dziewczynki.

- To kiedyś było zwierze, a teraz będzie to nasze dzieło zbrodni, którą potem wszyscy popełnimy... - w jego dłoni znalazł się kuchenny nóż. - Zbrodni doskonałej, bo nie zostawimy nawet kęsa - uśmiechnął się do Oli, która właśnie przygotowywała pieczarki razem z porem do duszenia. - Dziecko drogie, w najbliższym czasie idziemy na basen, abyśmy zgubili wszystkie kalorie, które za pomocą zgrabnych rąk mojej pomocnicy Oli trafią do naszych brzuchów... - podszedł do córki i pochwycił ją na ręce. - Bardzo głodnych brzuchów małych dzieci - zaczął ją łaskotać, a ona stojąca obok o mało co nie pozwoliła płynąć jednej samotnej łzie po policzku, wycierając ją szybko. - A teraz zobaczymy, jak bardzo głodna jest nasza pani kucharka, która zabrała mi pracę - zobaczyła chytry uśmiech na twarzy bruneta i już wiedziała, że nie znaczy to nic dobrego. 

Chwyciła za stojącą na blacie szklankę z mąką i sypnęła nią w kierunku siatkarza. Usłyszała głośny śmiech dziecka, który był balsamem dla jej uszu oraz krzyk mężczyzny, że się odgryzie. Po chwili sama poczuła, że na jej twarzy znalazł się biały proszek. Uśmiechnęła się i ruszyła do ataku. Stała naprzeciwko Grześka i rzucała w jego stronę sypką substancję, powodując jeszcze głośniejszy śmiech dziewczynki. Wystarczyło jedynie jedno spojrzenie w stronę rozgrywającego, a po chwili oboje nacierali mąką sześciolatkę, która wyglądała potem, jak mały aniołek.

Brunet zarządził rozejm, a dopiero wtedy zobaczyła jaki bałagan powstał w kuchni. Wygoniła dziewczynkę i jej ojca do łazienki, a sama zabrała się za sprzątanie. Pół godziny później zajadali się już przepyszną kolacją, wygłupiając się przy tym co nie miara. Gdy Grzesiek układał do snu Olimpię, po prostu wstała i zaczęła się ubierać. Wyszła z mieszkania bez pożegnania, zeszła na dół i dopiero tam zorientowała się, że zostawiła torebkę w samochodzie siatkarza. Postanowiła wrócić. Zapukała do drzwi, które momentalnie otworzyły się i ujrzała w nich zmartwionego Grzesia.

- Dlaczego uciekłaś?
- To był najlepszy moment dla Olimpii, żebym wyszła...
- Ale nie dla mnie... Skoro wyszłaś, to co tu robisz?
- Moja torebka z kluczami, telefonem i ogólnie wszystkim jest w twoim samochodzie... Mógłbyś..?
- Nie.
- Co? Dlaczego? 
- Bo dziś zostaniesz tu... - wciągnął ją do środka i sam zdjął kurtkę. - Nie dla Olimpii, lecz dla mnie... Zostaniesz, napijemy się wina, a potem grzecznie położysz się spać w mojej koszulce w moim łóżku i zaśniesz... - zaprowadził ją do salonu i posadził na kanapie.
- A ty?
- Ja będę spał tu i nawet nie miej ochoty się ze mną sprzeczać, bo i tak przegrasz - uprzedził jej działania, podał wino i po prostu przytulił do swojego ramienia.


~*~*~
Dzuzeppe : Witam was :*
Trochę więcej wariacji dziś, mam nadzieję, że się podobają :D
Grzesiu też tak jakby bardziej pokazuje, że Ola mu się podoba, tylko czy będzie to dalej trwało? :P A i jak widzicie Ola również nie jest do niego uprzedzona :P
Trzymajcie się tam jakoś :*
I nie mdlejcie, oglądając szczypiorniaków :D
Zapraszam:

Maniek : Cześć :*
Grzesiu nie domyśla się, ze to Ola jest mamą małej. Jednak prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, więc oczekujcie tego :)

Cieszę się, że bardzo polubiliście Olimpię ♥ Jak widzicie to radosny dzieciak, z wieloma pomysłami i bardzo sprytny :P
Pozdrawiam cieplutko :*
Zapraszam:
Muzyka, przyjaźń / Zaczynamy z niczym

16 komentarzy:

  1. Jakie to piękne. Cudowne. Wspaniała. I strasznie mi się podoba. Taka przepiękna sielanka, która wkradła się w ich życie. Brak mi po prostu słów, bo mogłabym nimi zmącić ten spokój i harmonię. Trzymajcie się ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cała trójka jest tak rozkoszna i tak do siebie pasują, że zbrodnią by było ich nie połączyć. Mogą stworzyć cudowną rodzinę i mam nadzieję, że tak właśnie będzue!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) Sama ma ochotę na taką bitwę w kuchni....
    Mam nadzieję że jak prawda wyjdzie na jaw to on się bardzo nie zdenerwuje... Czekam an next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstra :]
    Taką piękną rodzinkę tworzą... ^^
    Nie dziwię się, że Grzesiek się nie domyśla, bo kto by przypuszczał, że dwie wyjątkowe dla niego osoby, poznane w różnych okolicznościach, są ze sobą spokrewnione... :D
    Świetnie się razem bawią, dobrze czują się w swoim towarzystwie, po prostu cudnie <3
    Rozdział bardzo przyjemny ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jak oni razem pięknie wyglądają *.* Mam nadzieję, że Ola i Grześ będą ze sobą i cała trójka stworzy szczęśliwą rodzinkę ;)
    Pozdrawiam A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne :) Nie dziwie, że Grzesiek niczego się nie domyśla:) Dobrze czują się w swoim towarzystwie oby tylko kiedy prawda wyjdzie na jaw pozostało tak jak jest teraz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże jacy oni są idealni. Widać, że to będzie na pewno szczęśliwa rodzinka, bo to miłość, inaczej nazwać tego nie można.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Że się Grzesiek jeszcze nie domyślił...
    Tworzą fajną rodzinkę i oby tak już zostało. Tylko, że jak Grzesiek dowie się, że to Ola jest matką jego dziecka może czuć się trochę oszukany.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mysle ze jak sie dowie to troche sie wkurzy a potem bedzie mial zal o to . Ja caly czas niewiem dlaczego mama olimpi nie powiedziala wczesniej ze zostanom rodzicami i pozwolila zeby grzesiek nie doswiadczyl tych wszystkich zeczy zwiozanych z ojcostwem

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam straszną słabość do takich pomysłów Grzesia jak jego "popis" przed dziewczynami swoim talentem kulinarnym. Zdumiewające jest to że tak prędko przywiązał sie do Olimpii i do tego jak wiele zmieniła w jego rozkładzie zajęć i stylu życia. To chyba zależy od charakteru ja bym sie przystosowywała z pół roku . Cieszę się że Ola zapomniała o tej torebce spędza razem poranek i ta zobaczy jak Grzesiek potrafi sie już opiekować Olimpią

    OdpowiedzUsuń
  11. O Jezuuu jak słodko *.* Nawet nie wiecie jak mi dzisiaj poprawiłyście humor, a to był nie lada wyczyn :) Dziękuję Wam za to ;*
    Grzesiu jako kulinarny aniołek? Błagam Was, to się gryzie :P Ale jak najbardziej pasuje :) Już go uwielbiam w roli kochającego męża i tatusia. Nie każdy by potrafił przyjąć do siebie zupełnie obce dziecko i je tak pokochać.
    Mam tylko nadzieję, że Ola nie zabierze małej Grześkowi "po minionym terminie" i zniknie bez słowa. To by był za duży cios.
    Buźki ;*
    http://mydlo--powidlo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam, czytam i koniec ;p Grzesiek doskonale wczuł się w rolę ojca. Jest błyskotliwy, zabawny, inteligentny i wiele innych. Nie pojmuję tylko jak może siatkarz się nie domyślić jaka koligacja łączy Olę i Olimpię. Facet. Może jednak spędzą miło ten wieczór, a Łomacz czegoś się domyśli.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No dziewczęta, pięknie tu u was.
    No okej. Ogarniam że Ola to matka Olimpii tylko nie pasuje mi jedno. Mała nawet gdy są same mówi do niej ciociu. Albo jak były same to się spytała czy MOŻE jej mówić ciociu. Trochę mi to nie pasuję.

    To dziwne że Grzegorz nie kojarzy Oli w ogóle z dawnych czasów. Ma bardzo bardzo kiepską pamieć. No ale to w końcu tylko Łomacz...... Nie mogę się doczekać kolejnego. Noooooo

    Dobrze że Grzesiek ma dobry kontakt z małą. Ja się w niej normalnie zakochałam. Zresztą z Olą też mu się dobrze układa. Zawsze może być lepiej prawda. Mogą się w końcu oficjalne ogłosić parą. Ot too.

    Nie wierzę że tą historię pisała Dzuzeppe. Tak bez płaczu śmierci rozstań i innych przeciwności losu. Dzuz normalnie jak nie ty !!!
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Winiarowa :P
      Widzisz ja też potrafię pisać i takie cukierkowe historie :P
      Z resztą takie założenia z Maniek do niej miałyśmy, ale może wklecę tu trochę łez, smutku :PP
      Ale ja właśnie zauważyłam dzięki Tobie, że rzeczywiście wszędzie u mnie musi być płacz :P
      Buźki :*

      Usuń
  14. Jak romantycznie !! <3
    Słodko !!!

    Nie mogę doczekać się ślubu ich :P (Tak wiem może i wychodzę bardzo na przód, ale... :))

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń