Grzesiek.
Dziewczynka gości w jego życiu już dwa tygodnie. Nie sądził, że może się tak do tej małej istotki przyzwyczaić. Nie spodziewał się, że może pokochać tego człowieka na tyle mocno, by chcieć zostać przy niej już na zawsze i nie stracić swojej córki po raz drugi. Nigdy nie pomyślał by, że kiedykolwiek przyjdzie taki moment, że stanie się odpowiedzialny nie tylko za siebie, lecz w szczególności za kogoś i to w tak wielkim stopniu, jak czuje się odpowiedzialny teraz za swoje dziecko. Nie myślał, że ktokolwiek spróbuje go zmienić i uda mu się. A to właśnie ta mała blondyneczka, która zagościła w jego życiu, zmieniła go.
Dziś niedziela. Połowa czasu, jaki dostał od matki Olimpii została już wykorzystana. Te kilkanaście dni było dla niego równocześnie i trudne i najszczęśliwsze w jego młodym jeszcze życiu. Wcześniejsze szczęśliwe momenty były jedynie namiastką tego, co poczuł, słysząc codziennie na dobranoc "kocham cię, tato". Nic nie było tak wspaniałe, jak wspólne śniadania, obiady, kolacje, spacery, zakupy, wygłupy w parku. Nic nie dało mu tyle siły do walki w przeciągu ostatnich kilku lat, oprócz tych chwil spędzonych z córką. Nadal nie wie, co może już na pewno ułożyć sobie w głowie. Nie wie najważniejszego. Nie wie, kto jest mamą dziewczynki, która biegnie właśnie w jego stronę.
- Cześć tata - wskakuje mu w ramiona i mocno ściska szyję.
- Bo mnie udusisz - śmieje się w głos.
- Kocham cię po prostu... Ciocia zaraz przyjdzie, tylko zamknie kawiarenkę. Bardzo jesteś zmęczony po meczu, tato?
- Troszeczkę - całuje ją w czoło.
- To dasz się namówić na spacer po plaży?
- Z tobą zawsze, Skarbie - mierzwi jej włoski, stawiając na ziemi.
- Ale nie ze mną, tylko z ciocią.
- Co ze mną? - nagle widzi przed sobą rozweseloną blondynkę, która, dokładnie tak samo jak ty, mierzwi włosy twojej córce.
- Mała wykombinowała, że pójdziemy dziś wieczorem razem na plaże - uśmiecha się do dziewczyny.
- No bo mówiłaś ciociu, że tyle już tu mieszkasz, a jeszcze nie miałaś okazji, żeby pochodzić po molo, więc pomyślałam, że ty tato mógłbyś ciocie oprowadzić - puszcza do niego oczko, a do dziewczyny uroczo się uśmiecha.
- Oli, ale ja nie mogę zawracać twojemu tacie cały czas głowy...
- Ale nie zawracasz - siatkarz od razu protestuje. - Zawiozę jedynie małą do Ali i z powrotem będę u ciebie - zwraca się do blondynki. - Zgadzasz się?
- No jeśli ty tego chcesz? - chłopak kiwa głową, a jego córka uśmiecha się od ucha do ucha.
- To teraz odwiozę cię do domu, potem Oli i za godzinę widzimy się z powrotem - uśmiecha się do obu blondynek i zaprasza je do swojego samochodu.
Najpierw podjeżdża pod adres tej dorosłej i żegna się z nią buziakiem w policzek, a potem parkuje samochód przed blokiem, w którym mieszka jego przyjaciółka. Wesoło wbiega na najwyższe piętro budynku razem z córką, puka do mieszkania i już po chwili wita się w brunetką. Wyjaśnia jej, dlaczego zostawia u niej córkę, zapewnia, że jak sama będzie mieć dzieci, to on będzie się nimi zajmować, aż wreszcie zerka na zegarek i mówi, że strasznie się spieszy. Dosłownie po minucie obie panie widzą już, jak odjeżdża z piskiem opon spod bloku.
- Chcesz coś do jedzenia? - Olimpia słyszy pytanie i od razu na nie odpowiada, że z chęcią coś zje. Idzie za Alą do kuchni i patrzy, jak dziewczyna przygotowuje jej kanapki. - Dlaczego się tak mi przyglądasz? Ubrudziłam się? - Alicja śmieje się do córki swojego przyjaciela.
- Nie... Po prostu jest mi przykro, ciociu, że jesteś sama...
- Ten, którego kocham, nie kocha mnie....
- Więc może nie warto się w nim kochać? - mimo pierwszego uprzedzenia dziewczynka szczerze polubiła przyjaciółkę swojego ojca. Na prawdę chciałaby, żeby ta kobieta była szczęśliwa, lecz nie z jej ojcem. - Ciociu, nie trać czasu i zakochaj się w kimś innym...
- Po kim ty jesteś taka mądra, co?
- Po obojgu rodzicach...
Ola.
Jeszcze nigdy nie brała tak szybko kąpieli, nie suszyła tak szybko włosów, nie szykowała tak szybko stroju. W ogóle przez ostatnie lata dla nikogo się tak nie szykowała, jak teraz szykuje się dla Grześka. Przez ostatnie lata po prostu nie miała ani czasu ani tym bardziej ochoty, żeby kogoś poznać. Musiała się utrzymać i pokazać, że potrafi żyć normalnie. Teraz wie, że przyszedł czas, by zawalczyć o samą siebie. W zaważającym tempie zrobiła sobie delikatny, świeży makijaż, założyła naszykowane ubrania i czekała zgodnie z zapowiedzą przed czasem przed klatką swojego bloku.
Stała, czekała, rozglądała się, a jego wciąż nie było. W końcu postanowiła już nawet wracać do domu, lecz wtedy ktoś zasłonił jej oczy swoimi dłońmi. Jej plecy przywarły do czyjejś klatki piersiowej. Jej włosy rozwiewał czyjś oddech i delikatny wiatr, który pomykał ulicami Gdańska. Jej dłonie odnalazły dłonie oprawcy, który stał za nią. Jej umysł zaczął szaleć, gdy poczuła okalające jej ciało perfumy mężczyzny. Jej bębenki uszne popadły w upojenie się cichym szeptem chłopaka. Jej rozum rozpoznał w nim Grześka.
- Witaj ponownie, Piękna... - wyszeptał. - Pozwolisz mi się porwać w podróż w nieznane dla ciebie?
- Nie mam innego wyjścia - uśmiechnęła się, a po chwili poczuła jak okręca jej ciało do siebie i składa delikatny pocałunek na jej policzku. Tak tuż przy ustach. Gdyby była młodsza, pomyślałaby, że boi się posunąć dalej. Teraz wie, że na prawdę się boi.
Chwycił jej dłoń w swoją i ruszył chodnikiem przed siebie, a ona za nim. Jak marionetka kierowana przez komika, który porusza jej ciałem. Jak cień za człowiekiem. Szła wpatrzona w jego prawy profil i uśmiechała się sama do siebie. Chyba właśnie w tym momencie była szczęśliwa. Szczęśliwa, jak jeszcze nigdy wcześniej, bo jej młodzieńcze uczucie nigdy nie będzie równać się z tym, co czuje teraz. Teraz czuje się prawdziwą kobietą, a wcześniej była jedynie zakochaną nastolatką, która myślała, że życie nie ma konsekwencji.
- Masz wsuwkę? - słyszy pytanie chłopaka, a po chwili pozwala, by wiatr doszczętnie porwał tej nocy jej włosy w swoje władanie.
- Po co ci? - pyta zaskoczona
- Chcesz pospacerować po molo?
- Tak, ale...
- Więc nie ma żadnego ale... - złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
Poddała się mu. Uwierzyła, że tak właśnie powinno być. Że powinna wariować z chłopakiem, w którym się zakochała. Że powinna patrzeć na to, co dzieje się obecnie i wreszcie zacząć żyć. Że powinna była właśnie tak zachowywać się od zawsze. Że powinna od kilku lat walczyć o szczęście. Że powinna pokazać, kim tak na prawdę jest. Ale o przeszłości nie potrafi zapomnieć. Nie potrafi wymazać z pamięci tego, że gdzieś w świecie jest jej dziecko. Mała blondynka, którą kocha najmocniej. Jej mała kopia, bez której nic, co ma teraz, by się nie wydarzyło. Dziewczynka, która pomaga jej odzyskać szczęście. Dziewczynka, której ojcem jest mężczyzna, który właśnie w blasku Księżyca, na jednej z gdańskich plaż muska jej usta pocałunkiem i wcale nie wie, jaka jest prawda.
Powoli kierują się z powrotem w kierunku mieszkania dziewczyny. Dla zwykłego przechodnia wyglądają na zakochaną szaleńczo w sobie młodą parę, jednak nikt nie pomyślał by, że mają tak wielka wspólną przeszłość, która łączyć będzie ich już na zawsze. Wyglądają na szczęśliwych i rzeczywiście tacy się czują. Zwłaszcza Ola. Docierając do budynku staje przed Grzegorzem. Po chwili czuje jego palce, które unoszą do góry jej podbródek, by patrzyła prosto w jego oczy tak samo, jak robi to on, upajając się widokiem głębi jej zielonych oczu. Czuje, jak chłopak drugą ręką obejmuje ją w talii i przyciąga do siebie. Czuje przyspieszone bicie jego serca, oddech okalający jej twarz. Czuje, jak jej usta ponownie przywierają do jego warg. Przez chwilę. Przez moment. Kilka sekund.
- Do jutra, Olu...
Dziewczynka gości w jego życiu już dwa tygodnie. Nie sądził, że może się tak do tej małej istotki przyzwyczaić. Nie spodziewał się, że może pokochać tego człowieka na tyle mocno, by chcieć zostać przy niej już na zawsze i nie stracić swojej córki po raz drugi. Nigdy nie pomyślał by, że kiedykolwiek przyjdzie taki moment, że stanie się odpowiedzialny nie tylko za siebie, lecz w szczególności za kogoś i to w tak wielkim stopniu, jak czuje się odpowiedzialny teraz za swoje dziecko. Nie myślał, że ktokolwiek spróbuje go zmienić i uda mu się. A to właśnie ta mała blondyneczka, która zagościła w jego życiu, zmieniła go.
Dziś niedziela. Połowa czasu, jaki dostał od matki Olimpii została już wykorzystana. Te kilkanaście dni było dla niego równocześnie i trudne i najszczęśliwsze w jego młodym jeszcze życiu. Wcześniejsze szczęśliwe momenty były jedynie namiastką tego, co poczuł, słysząc codziennie na dobranoc "kocham cię, tato". Nic nie było tak wspaniałe, jak wspólne śniadania, obiady, kolacje, spacery, zakupy, wygłupy w parku. Nic nie dało mu tyle siły do walki w przeciągu ostatnich kilku lat, oprócz tych chwil spędzonych z córką. Nadal nie wie, co może już na pewno ułożyć sobie w głowie. Nie wie najważniejszego. Nie wie, kto jest mamą dziewczynki, która biegnie właśnie w jego stronę.
- Cześć tata - wskakuje mu w ramiona i mocno ściska szyję.
- Bo mnie udusisz - śmieje się w głos.
- Kocham cię po prostu... Ciocia zaraz przyjdzie, tylko zamknie kawiarenkę. Bardzo jesteś zmęczony po meczu, tato?
- Troszeczkę - całuje ją w czoło.
- To dasz się namówić na spacer po plaży?
- Z tobą zawsze, Skarbie - mierzwi jej włoski, stawiając na ziemi.
- Ale nie ze mną, tylko z ciocią.
- Co ze mną? - nagle widzi przed sobą rozweseloną blondynkę, która, dokładnie tak samo jak ty, mierzwi włosy twojej córce.
- Mała wykombinowała, że pójdziemy dziś wieczorem razem na plaże - uśmiecha się do dziewczyny.
- No bo mówiłaś ciociu, że tyle już tu mieszkasz, a jeszcze nie miałaś okazji, żeby pochodzić po molo, więc pomyślałam, że ty tato mógłbyś ciocie oprowadzić - puszcza do niego oczko, a do dziewczyny uroczo się uśmiecha.
- Oli, ale ja nie mogę zawracać twojemu tacie cały czas głowy...
- Ale nie zawracasz - siatkarz od razu protestuje. - Zawiozę jedynie małą do Ali i z powrotem będę u ciebie - zwraca się do blondynki. - Zgadzasz się?
- No jeśli ty tego chcesz? - chłopak kiwa głową, a jego córka uśmiecha się od ucha do ucha.
- To teraz odwiozę cię do domu, potem Oli i za godzinę widzimy się z powrotem - uśmiecha się do obu blondynek i zaprasza je do swojego samochodu.
Najpierw podjeżdża pod adres tej dorosłej i żegna się z nią buziakiem w policzek, a potem parkuje samochód przed blokiem, w którym mieszka jego przyjaciółka. Wesoło wbiega na najwyższe piętro budynku razem z córką, puka do mieszkania i już po chwili wita się w brunetką. Wyjaśnia jej, dlaczego zostawia u niej córkę, zapewnia, że jak sama będzie mieć dzieci, to on będzie się nimi zajmować, aż wreszcie zerka na zegarek i mówi, że strasznie się spieszy. Dosłownie po minucie obie panie widzą już, jak odjeżdża z piskiem opon spod bloku.
- Chcesz coś do jedzenia? - Olimpia słyszy pytanie i od razu na nie odpowiada, że z chęcią coś zje. Idzie za Alą do kuchni i patrzy, jak dziewczyna przygotowuje jej kanapki. - Dlaczego się tak mi przyglądasz? Ubrudziłam się? - Alicja śmieje się do córki swojego przyjaciela.
- Nie... Po prostu jest mi przykro, ciociu, że jesteś sama...
- Ten, którego kocham, nie kocha mnie....
- Więc może nie warto się w nim kochać? - mimo pierwszego uprzedzenia dziewczynka szczerze polubiła przyjaciółkę swojego ojca. Na prawdę chciałaby, żeby ta kobieta była szczęśliwa, lecz nie z jej ojcem. - Ciociu, nie trać czasu i zakochaj się w kimś innym...
- Po kim ty jesteś taka mądra, co?
- Po obojgu rodzicach...
Ola.
Jeszcze nigdy nie brała tak szybko kąpieli, nie suszyła tak szybko włosów, nie szykowała tak szybko stroju. W ogóle przez ostatnie lata dla nikogo się tak nie szykowała, jak teraz szykuje się dla Grześka. Przez ostatnie lata po prostu nie miała ani czasu ani tym bardziej ochoty, żeby kogoś poznać. Musiała się utrzymać i pokazać, że potrafi żyć normalnie. Teraz wie, że przyszedł czas, by zawalczyć o samą siebie. W zaważającym tempie zrobiła sobie delikatny, świeży makijaż, założyła naszykowane ubrania i czekała zgodnie z zapowiedzą przed czasem przed klatką swojego bloku.
Stała, czekała, rozglądała się, a jego wciąż nie było. W końcu postanowiła już nawet wracać do domu, lecz wtedy ktoś zasłonił jej oczy swoimi dłońmi. Jej plecy przywarły do czyjejś klatki piersiowej. Jej włosy rozwiewał czyjś oddech i delikatny wiatr, który pomykał ulicami Gdańska. Jej dłonie odnalazły dłonie oprawcy, który stał za nią. Jej umysł zaczął szaleć, gdy poczuła okalające jej ciało perfumy mężczyzny. Jej bębenki uszne popadły w upojenie się cichym szeptem chłopaka. Jej rozum rozpoznał w nim Grześka.
- Witaj ponownie, Piękna... - wyszeptał. - Pozwolisz mi się porwać w podróż w nieznane dla ciebie?
- Nie mam innego wyjścia - uśmiechnęła się, a po chwili poczuła jak okręca jej ciało do siebie i składa delikatny pocałunek na jej policzku. Tak tuż przy ustach. Gdyby była młodsza, pomyślałaby, że boi się posunąć dalej. Teraz wie, że na prawdę się boi.
Chwycił jej dłoń w swoją i ruszył chodnikiem przed siebie, a ona za nim. Jak marionetka kierowana przez komika, który porusza jej ciałem. Jak cień za człowiekiem. Szła wpatrzona w jego prawy profil i uśmiechała się sama do siebie. Chyba właśnie w tym momencie była szczęśliwa. Szczęśliwa, jak jeszcze nigdy wcześniej, bo jej młodzieńcze uczucie nigdy nie będzie równać się z tym, co czuje teraz. Teraz czuje się prawdziwą kobietą, a wcześniej była jedynie zakochaną nastolatką, która myślała, że życie nie ma konsekwencji.
- Masz wsuwkę? - słyszy pytanie chłopaka, a po chwili pozwala, by wiatr doszczętnie porwał tej nocy jej włosy w swoje władanie.
- Po co ci? - pyta zaskoczona
- Chcesz pospacerować po molo?
- Tak, ale...
- Więc nie ma żadnego ale... - złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
Poddała się mu. Uwierzyła, że tak właśnie powinno być. Że powinna wariować z chłopakiem, w którym się zakochała. Że powinna patrzeć na to, co dzieje się obecnie i wreszcie zacząć żyć. Że powinna była właśnie tak zachowywać się od zawsze. Że powinna od kilku lat walczyć o szczęście. Że powinna pokazać, kim tak na prawdę jest. Ale o przeszłości nie potrafi zapomnieć. Nie potrafi wymazać z pamięci tego, że gdzieś w świecie jest jej dziecko. Mała blondynka, którą kocha najmocniej. Jej mała kopia, bez której nic, co ma teraz, by się nie wydarzyło. Dziewczynka, która pomaga jej odzyskać szczęście. Dziewczynka, której ojcem jest mężczyzna, który właśnie w blasku Księżyca, na jednej z gdańskich plaż muska jej usta pocałunkiem i wcale nie wie, jaka jest prawda.
Powoli kierują się z powrotem w kierunku mieszkania dziewczyny. Dla zwykłego przechodnia wyglądają na zakochaną szaleńczo w sobie młodą parę, jednak nikt nie pomyślał by, że mają tak wielka wspólną przeszłość, która łączyć będzie ich już na zawsze. Wyglądają na szczęśliwych i rzeczywiście tacy się czują. Zwłaszcza Ola. Docierając do budynku staje przed Grzegorzem. Po chwili czuje jego palce, które unoszą do góry jej podbródek, by patrzyła prosto w jego oczy tak samo, jak robi to on, upajając się widokiem głębi jej zielonych oczu. Czuje, jak chłopak drugą ręką obejmuje ją w talii i przyciąga do siebie. Czuje przyspieszone bicie jego serca, oddech okalający jej twarz. Czuje, jak jej usta ponownie przywierają do jego warg. Przez chwilę. Przez moment. Kilka sekund.
- Do jutra, Olu...
~*~*~
Witamy ponownie :*
Jak widzicie Nasz Olimpia potrafi zadbać o wszystkich, co się uwidoczni również w następnym rozdziale, ale o tym za tydzień dopiero :P
Grześ i Ola sobie spacerują po mieście i dobrze się bawią.
Tylko czy nie jest im za dobrze? :P
Grześ i Ola sobie spacerują po mieście i dobrze się bawią.
Tylko czy nie jest im za dobrze? :P
Ja ze swojej strony (Dzuzeppe) mówię już teraz, że Ala - przyjaciółka Grzesia wzięta przez niektóre z was za główną bohaterkę też będzie szczęśliwa :D
Trzymajcie się w te mroźne dni, bo ja, Dzuzeppe, już parę razy wylądowałam na tyłku :(
Pozdrawiamy :* :*
Ps. Co sądzicie o losowaniu?
Ps. Co sądzicie o losowaniu?
Dla mnie to była świetna uroczystość. Pieść o Małym Rycerzu - GENIALNA.
Tak samo "Zawsze tam gdzie ty" na koniec zwieńczona konfetti :D
Tak samo "Zawsze tam gdzie ty" na koniec zwieńczona konfetti :D
Zapraszamy: