Sebastian spędził ze mną cały weekend. Mateusz również postanowił pobyć ze mną w domu. Rodzicie byli prze szczęśliwi, rzadko zdarzało się to, byśmy oboje byli w domu na raz i nie były to akurat święta. Mama krzątała się w kuchni, żeby upichcić same pyszności, które to niby mieliśmy zjeść, a były ich niezliczone ilości, przynajmniej dla mnie samej, bo chłopcy wciągnęli wszystko w kilka minut, pozostawiając mi jedynie resztki naleśników, rogalików z marmoladą, ciasta porzeczkowego, pierogów i najlepszej pod słońcem jajecznicy. Tato natomiast w sobotę wyciągnął nas na mecz częstochowskiej drużyny młodzieżowej, której był wielkim kibicem. Mama nie raz opowiadała, jak to chodził na ich treningi, by poodbijać sobie z nimi piłkę czy nauczyć czegoś młodych rozgrywających. Nie zdziwię się, jeśli kiedyś zostanie trenerem i zaprowadzi ich na szczyt Plusligi. Poczułam się małą dziewczynką, taką jaką byłam te kilkanaście lat temu, gdy dopiero co poznawałam tatę, gdy urodził się Mateusz, gdy w moim życiu pojawił się Sebastian i Oliwer. Spodobało mi się to. Od tak dawna liczyła się tylko dla mnie siatkówka, że straciłam lata młodości, gdy mogłam być tylko i wyłącznie dzieckiem, kiedy nie było jeszcze problemów.
- Winiarscy robią dziś imprezę imieninową, jak się dowiedzieli, że jesteś w domu, to kazali Antkowi przekazać, że muszę cię zabrać ze sobą - Mateusz wparował do mojego pokoju tydzień później, w sobotnie popołudnie, kiedy czytałam jedną z dawno odkładanych książek. Najpierw zakręcił się obok moich medali, dyplomów i statuetek, potem przysiadł na wielkiej pufie z motywem piłki do siatkówki i tam już został. - Ostatnio tylko siedzisz w tej swojej norce... - miał rację. Od tygodnia nie robię nic, nie zajmuję się znalezieniem sobie miejsca w jakimś zespole w Polsce, by kontynuować karierę. Stanęłam w miejscu, olewam nawet studia, gdzie i tak wszyscy idą mi na rękę. - Będziesz miała okazję poznać moją Oliwię!
- To chyba nie jest dobry pomysł, będzie tam pewnie tylko rodzina, znajomi, a ja nie zaliczam się do żadnej z tych grup - lubiłam rodzinę Winiarskich, jednak nie chciałam się spotkać ze starszym z braci, który niewątpliwie byłby na miejscu.
- To najlepszy z możliwych pomysłów. Rodzicie mają być gotowi na siedemnastą, ty tak samo. Rozumiemy się? - podniósł się z miejsca i podszedł do drzwi.
- Czy ja mam coś do powiedzenia w tym domu? - zrezygnowana powiedziałam sama do siebie, Mati zbiegał już po schodach. Wychodzi na to, że nie ma ucieczki przed Oliwierem, już zawsze będę na niego skazana, chociażby przez pryzmat przyjaźni naszych rodziców, naszych braci, czy chociażby tego, że mieszkamy kilka domów od siebie. To niewątpliwie ciekawa perspektywa. Nie uwolnię się od ciebie, Oliwierze Winiarski, choć tak mocno bym tego chciała, nie ma na to sposobu.
Niechętnie zeszłam na dół, mama akurat robiła obiad, taty jak zwykle nie było, w końcu ostatni mecz przed świętami grała dziś częstochowska drużyna, Matusza też nigdzie nie było, więc nie musiałam długo rozmyślać nad tym, że pewnie są razem na hali. Z lodówki chwyciłam jogurt pitny, ubrałam się w ciepłe buty i kurtkę i wreszcie wyszłam z domu. W końcu jeśli mam się pojawić na tym przyjęciu, muszę kupić jakiś prezent dla Winiarskich, ale i poszukać dla siebie sukienki. Jakoś w końcu wyglądać trzeba. Częstochowa bardzo zmieniła się przez te kilka lat, gdy mieszkałam we Włoszech, a tu byłam tylko gościem. Niegdysiejsze obdrapane kamienice znów odzyskały swój dawny blask. Powstały też nowoczesne przeszklone budynki zarówno mieszkalne, jak i biurowe czy handlowo-usługowe. Po sukienkę wybrałam się jednak do sprawdzonego sklepu, który razem z mamą upatrzyłyśmy przed kilkoma laty. Wybór padł na tradycyjną małą czarną ze srebrną kokardką w pasie. Elegancko i odpowiednio do okazji. Jako prezent dla Winiarskich kupiłam dobrą butelkę wina.
Po powrocie do domu mama chciała wepchnąć we mnie dwudaniowy obiad, jednak nie miałam ochoty nawet na zupę, którą ledwo co w siebie wmusiłam. Wymigałam się wieczorną kolacją. Poszłam do siebie, stanęłam na środku pokoju na przeciw dużego lustra. Zobaczyłam wychudzoną, wysoką dziewczynę z podkrążonymi oczami, wyblakłym spojrzeniem, ubraną w szary dres i z włosami spiętymi w wysokiego koka. Zmieniłam się przez ostatnie miesiące. Nie przypominam już tej dziewczyny, która radośnie uśmiecha się do mnie z fotografii zrobionej na studniówce. Wtedy było inaczej. Cieszyłam się życiem nastolatki, nie miałam poważnych problemów, realizowałam swoją pasję. On robił dokładnie to samo, tyle że z daleka ode mnie. Tego wieczoru również pojawił się na mojej studniówce. Inna dziewczyna ze szkoły zaprosiła go. Nie spodziewał się tam mnie, bynajmniej zdziwienie na jego twarzy za tym przemawiało. Chyba zawsze już będzie gdzieś w pobliżu mnie, nie da mi spokoju... Dobrze że to tylko przeszłość... Zrezygnowana położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy. Oliwier Winiarski - moje przekleństwo, zmora mojego dzieciństwa, moja nastoletnia miłość. Uśmiech sam wkroczył na moją twarz. Sama nie wiem, czy kiedykolwiek przestałam go kochać. Na pewno 6 lat temu go znienawidziłam, przez niego wyjechałam z kraju, jednak wcześniej potrafiłam go kochać, więc...
- Olimpia, jest szesnasta! Wstawaj! - mama wparowała do mojego pokoju z włosami zawiniętymi w ręcznik, na całe szczęście, bo inaczej spałabym dalej. - Za godzinę masz być gotowa.
Pierwszym zadaniem był szybki prysznic, potem suszenie włosów, na całe szczęście wyglądały ładnie rozpuszczone, więc nie musiałam się z nimi męczyć, by wyglądały odpowiednio. Kolejno wyciągnęłam swoją kosmetyczkę, którą przechowywałam w pokoju w szafce obok łóżka, zawsze na wszelki wypadek musiałam mieć tu zapasową. Uważnie patrząc w lustro, ukryłam oznaki zmęczenia ze swojej twarzy, podkreśliłam niebieskie oczy, poszarzałe pod wpływem problemów. Usta przeciągnęłam czerwoną szminką i błyszczykiem. Spryskałam się ulubionymi perfumami. Założyłam sukienkę, ciemne szpilki, chwyciłam małą kopertówkę oraz ciepły czarny płaszcz z szafy i przed osiemnastą stanęłam przed drzwiami wyjściowymi. Mamę słychać było jeszcze z łazienki, tato siedział w przedpokoju gotowy do wyjścia. W końcu wreszcie opuściliśmy nasz dom, tato dokładnie zamknął drzwi, a mama panikowała, że się spóźnimy. Wzięłam ich oboje pod ramię i ruszyłam z niepokojem w stronę domu Winiarskich. To będzie ciekawy wieczór.
Gospodarze przywitali nas serdecznie, od razu zaprosili do salonu i przedstawili osobiście reszcie swoich gości, poznałam siostrę Pana Michała, jej męża i dwóch zabawnych bliźniaków, ich synów, następnie kolej przyszła na rodziców Pani Dagmary oraz jej teściów. Nie mogło również zabraknąć rodziny Wlazłych, która przyjaźniła się od lat z Winiarskimi. Na samym końcu poznaliśmy jeszcze znajomych domowników. Teraz już wiem, dlaczego stół w salonie Winiarskich jest taki duży. Odkąd pamiętam stał taki duży, a ja zawsze dziwiłam się jego ogromnej posturze. Zaraz po nas zjawił się Mati, przedstawił wszystkim swoją dziewczynę Oliwię i wreszcie usiadł z nią obok mnie, bym i ja mogła ją poznać. Zaraz obok nich siedział Antek ze swoją Gosią, z kolei obok mnie było wolne miejsce. Gdy zorientowałam się, że Oliwiera jeszcze nie ma, zdałam sobie sprawę, że będę na niego skazana nawet przy stole. Odśpiewaliśmy głośne "sto lat" na cześć mamy Antka i Oliego, ponieważ to ona dziś świętowała, następnie ugoszczeni zostaliśmy pierwszym daniem. Źle się poczułam, dlatego przeprosiłam wszystkich i poszłam do toalety na parterze, bywałam w tym domu naprawdę często, więc nikt nie musiał mnie nigdzie prowadzić. Otworzyłam tam okno, odetchnęłam zimnym powietrzem i wszystko było w porządku. Wychodząc, usłyszałam pukanie do drzwi. Bez zastanowienia podeszłam i otworzyłam je, jednak od razu pożałowałam tego.
- Olimpia?
- Niestety... Twoi rodzice czekają, na pewno będą szczęśliwi, że udało ci się wpaść - odwróciłam się, jednak pociągnął mnie za łokieć. W głowie pojawił mi się obraz Simone nie pozwalającego mi wyjść z mieszkania we Włoszech. Oliwier zauważył zmianę mojego wyrazu twarzy.
- Przepraszam... - puścił mnie. - Wyjdziemy? Chciałbym porozmawiać...
- Później... Teraz rozbieraj się i przywitaj się z rodzicami, na rozmowę przyjdzie czas - poczekałam na niego i razem weszliśmy do salonu.
- O proszę, nasza para siatkarzy! - ucieszył się pan Michał. - Patrzcie kogo to nam tu Olimpia przyprowadziła! - w pomieszczeniu rozległ się entuzjazm z powodu przybycia Oliwiera.
- Ja mu tylko otworzyłam drzwi... - uśmiechnęłam się do wszystkich, czując rumieńce na policzkach i zasiadłam na swoim miejscu, czekając tylko na moment, w którym usiądzie obok. Przywitał się serdecznie z rodziną, przybił piątkę z Antkiem i Matim, w końcu usiadł niepewnie obok. - Nie bój się, nie zrobię ci nic, nie gryzę przecież - szepnęłam cicho, siląc się na uśmiech.
- Dopóki nie jest się z tobą w łóżku - uśmiechnął się szerzej, na co ja odwróciłam głowę. Nie chcę tego pamiętać. Oliwier natomiast położył dłoń na moim udzie, cały czas się uśmiechał. Zapewne większość z obecnych wie, że przyjaźniliśmy się, więc nasze uśmiechy nie były niczym dziwnym, a tego co dzieje się pod obrusem już nikt widzieć nie mógł.
- Olimpio, jak ci tam we Włoszech? Zadowolona? Kiedy kolejny pojedynek? - niezręczną dla mnie sytuację przerwał tato mojego "przyjaciela".
- Szło - poprawiłam go. - Od przyszłego sezonu chcę grać w Polsce, do Włoch już nie wracam, rozwiązałam kontrakt, zerwałam wszystkie znajomości i zaczynam wszystko od nowa tutaj - dłoń chłopaka zacisnęła się mocniej na mojej nodze, przez co wzdrygnęłam się lekko. - Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli - młody Winiarski zabrał rękę. Uśmiechając się do wszystkich, zobaczyłam, że jego niewyraźne dotąd oczy rozjaśniły się. To nie mogło wróżyć niczego dobrego. Nie wiedziałam do końca czy chcę tego, co pojawiło się zapewne w jego głowie.
- W takim razie powodzenia! Wypijmy za jej karierę w Polsce! - no tak, polski zwyczaj picia za wszystko, za co się tylko da. Ale nie zraziło mnie to, wręcz przeciwnie byłam wdzięczna Winiarskiemu seniorowi, że zaczął ten temat, mogłam wreszcie wszystkim powiedzieć o swoich planach i sama się do nich przekonać.
Siedząc przy stole czułam się naprawdę dobrze, Antek z Matim oraz z bliźniakami opowiadali śmieszne historie, razem z dziewczynami zaczęły w końcu boleć nas brzuchy. W końcu jednak młodsze towarzystwo przeniosło się na górę, zostaliśmy z Oliwierem sami, oczywiście wokół było pełno ludzi, jednak zajęci byli oni rozmowami o polityce, o życiu w naszym kraju czy o sporcie. Znudziło mi się siedzenie w ciszy panującej między mną i Winiarskim. Ja sączyłam zimną już herbatę, on wpatrywał się w mój prawy profil. Grzecznie odpowiadałam na pytania skierowane do mojej osoby, niekiedy sama wtrącałam się do dyskusji panującej przy stole, bo nie chciałam czuć się źle. Oliwier wstał w końcu od stołu, wyszedł z salonu tak, że straciłam go z oczu. Ciekawiło mnie to, gdzie poszedł, szczególnie z powodu jego dzwoniącego telefonu. Pewnie jakaś panienka się do niego dobija, zawsze miał powodzenie, więc nie zdziwiłabym się, gdyby dzisiejszą noc spędził poza rodzinnym domem. Wkurzył mnie, choć nie powinien. Zdenerwowana podniosłam się z miejsca i ruszyłam przewietrzyć się na zewnątrz. Winiarscy w porównaniu do nas mieli sporo większą działkę, a co za tym idzie również i ogród oświetlony gdzieniegdzie małymi lampkami. Kiedy Mateusz był mały często przychodziliśmy bawić się tutaj z Antkiem w domku na drzewie.
- Wiedziałem, że tu przyjdziesz... - czyjś szept dotarł do moich uszu, jedna ręka objęła mnie w pasie i pociągnęła do tyłu, druga dłoń zakryła mi oczy.
- Ratunku! - wystraszona zaczęłam krzyczeć, nie wiedząc, kto jest za mną. Byłam zbyt zdezorientowana, by rozpoznać głos.
- Cicho, głupia, zaraz się tu wszyscy zlecą, jak się będziesz tak darła - Oliwier dosadnie dał mi do zrozumienia, że to on. - Spokojnie, to ja... - przyciągnął mnie bliżej siebie. - Pięknie pachniesz - trącił nosem moje włosy na szyi. - Tak samo również wyglądasz.
- Skąd ta pewność, że przyjdę akurat tu? Mogłam przecież iść do domu, jest blisko - ominęłam temat jego komplementów, odwracając się twarzą.
- Intuicja... Jak widać, nie pomyliłem się. Jesteś tu przede mną. Wkurzona na mnie. Obserwowałem cię odkąd wyszłaś i musisz przyznać mi rację, że jesteś na mnie zła...
- Jestem i co z tego? - wyrwałam się i z założonymi rękami odeszłam kilka kroków. - Już dawno nie miałam styczności z tym, ile panienek na ciebie czyha... Całe moje liceum miało na ciebie chrapkę...
- To nie była żadna panienka - usiadł na drewnianej ławce.
- Nie obchodzi mnie kto... - skłamałam.
- Zostaję w Częstochowie do szóstego stycznia, w tej sprawie dzwonił trener ZAKSY, Świderski - chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się sama do siebie. - Dlaczego wtedy uciekłaś? Szukałem Cię, dzwoniłem do wszystkich... - poczułam się dziwnie, było mi głupio. Podszedł do mnie, stanął za moimi plecami, czułam jego ciepły oddech. - Wariowałem, nie wiedząc co się z tobą dzieje. Uspokoiłem się dopiero, gdy Mateusz powiedział mi, że wróciłaś do Włoch. Wróciłaś do niego, prawda?
- Oliwier...
- Odpowiedz! - odwrócił mnie gwałtownie do siebie. Trzymał mocno za ramiona, przenikając niebieskimi tęczówkami.
- Wróciłam tam, żeby z nim zerwać! - wykrzyczałam prosto w jego twarz. - Ale on nie chciał mnie puścić... Musiałam uciekać z tym, co miałam na sobie i w torebce. Zrobiłam to, bo zrozumiałam, że go nie kocham... Zobaczyłam, jakim jest człowiekiem... - wszystko wróciło do mnie jak bumerang. Moje zdziwienie, późniejsze przerażenie. Krzyk, ból, poniżenie... Łzy spłynęły po moich policzkach. Winiarski nie był obojętny. Zamknął mnie w swoich ramionach, delikatnie kołysał nami, bym się uspokoiła.
- Chodź ze mną do środka, zmarzłaś...
- Nie chcę wracać i psuć wszystkim udanego wieczoru swoim nastrojem i wyglądem.
- Nie powiedziałem, żebyśmy wracali do gości - uśmiechnął się do mnie delikatnie, chwytając za policzki. - Wyglądasz pięknie - otarł moje łzy. - Proponuję mój pokój, wino i dobry film, później odprowadzę cię do domu. Zgoda?
- Zgoda - uśmiechnęłam się.
Do domu weszliśmy przez garaż, by nie rzucać się w oczy. Oliwier z kuchni chwycił dwie lampki, korkociąg i butelkę wina, potem poszliśmy na górę. Z pokoju Antka słychać było śmiechy naszych braci, bliźniaków i dziewczyn. Królestwo Oliwiera było lekko odizolowane, na samym końcu korytarza. Weszłam pierwsza, mężczyzna za mną. Zamknął za sobą drzwi, gdy ja podeszłam do jego wielkiego dwuosobowego łóżka. Przy wzroście ponad dwa metry nie zdziwiła mnie wielkość tego mebla. Pod komodą leżała jego wielka torba podróżna, regał cały zapełniony był siatkarskimi trofeami, wyróżnianiami, medalami i dyplomami. Błękit ścian i ciemny brąz mebli były charakterystyczne tylko dla tego miejsca. Zdjęłam szpilki, płaszcz położyłam na fotelu. Położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy. Czułam się tak, jakbyśmy cofnęli się wstecz o sześć lat. Usłyszałam muzykę z "Jasia Fasoli", którego to oboje uwielbialiśmy. Z uśmiechem otworzyłam oczy i zobaczyłam go leżącego obok mnie na boku z lampką wina w dłoni. Wzięłam od niego swoją. Winiarscy to jednak przystojni są.Oglądaliśmy film, śmieliśmy się oboje, jednak co chwilę łapałam się na tym, że patrzę w jego stronę, że natrafiam na jego wzrok.
- Brakowało mi takich wieczorów... - podniosłam się, kiedy film się skończył. - Będę się chyba zbierać.
- Mi brakowało ciebie... Zostań, proszę... - dotknął mojego ramienia.
- Ale...
- Przebierz się w którą tylko chcesz z moich koszulek, a ja idę odnieść butelkę, zaraz wracam - nie wiem, czy robię dobrze, ale chcę zostać. Wstaję z miejsca, wypity dzisiejszego dnia alkohol w połączeniu w emocjami biorą górę nad moim organizmem, czuję się zmęczona. Przebieram się jednak w jedną z jego białych koszul. Podchodzę jeszcze do okna, spoglądam na zasypiające osiedle. - Nie myślałem, że postawisz na akurat taką, ale podoba mi się - zaśmiał się, rozpinając swoją koszulę. Alkohol zbyt mocno panował nad moim rozumem. Pozwolił mi wejść pod kołdrę, położyć się na plecach i czekać na niego.
- Nie wolałbyś być teraz z jakąś ładną panienką i dobrze się zabawić? A nie z upitą dziewczyną ze swojej przeszłości, która do tych wszystkich laluń w ogóle nie jest podobna?
- Jestem z najpiękniejszą kobietą i wystarczy mi samo patrzenie na to, jak słodko przygryza właśnie wargę...
~*~
Gospodarze przywitali nas serdecznie, od razu zaprosili do salonu i przedstawili osobiście reszcie swoich gości, poznałam siostrę Pana Michała, jej męża i dwóch zabawnych bliźniaków, ich synów, następnie kolej przyszła na rodziców Pani Dagmary oraz jej teściów. Nie mogło również zabraknąć rodziny Wlazłych, która przyjaźniła się od lat z Winiarskimi. Na samym końcu poznaliśmy jeszcze znajomych domowników. Teraz już wiem, dlaczego stół w salonie Winiarskich jest taki duży. Odkąd pamiętam stał taki duży, a ja zawsze dziwiłam się jego ogromnej posturze. Zaraz po nas zjawił się Mati, przedstawił wszystkim swoją dziewczynę Oliwię i wreszcie usiadł z nią obok mnie, bym i ja mogła ją poznać. Zaraz obok nich siedział Antek ze swoją Gosią, z kolei obok mnie było wolne miejsce. Gdy zorientowałam się, że Oliwiera jeszcze nie ma, zdałam sobie sprawę, że będę na niego skazana nawet przy stole. Odśpiewaliśmy głośne "sto lat" na cześć mamy Antka i Oliego, ponieważ to ona dziś świętowała, następnie ugoszczeni zostaliśmy pierwszym daniem. Źle się poczułam, dlatego przeprosiłam wszystkich i poszłam do toalety na parterze, bywałam w tym domu naprawdę często, więc nikt nie musiał mnie nigdzie prowadzić. Otworzyłam tam okno, odetchnęłam zimnym powietrzem i wszystko było w porządku. Wychodząc, usłyszałam pukanie do drzwi. Bez zastanowienia podeszłam i otworzyłam je, jednak od razu pożałowałam tego.
- Olimpia?
- Niestety... Twoi rodzice czekają, na pewno będą szczęśliwi, że udało ci się wpaść - odwróciłam się, jednak pociągnął mnie za łokieć. W głowie pojawił mi się obraz Simone nie pozwalającego mi wyjść z mieszkania we Włoszech. Oliwier zauważył zmianę mojego wyrazu twarzy.
- Przepraszam... - puścił mnie. - Wyjdziemy? Chciałbym porozmawiać...
- Później... Teraz rozbieraj się i przywitaj się z rodzicami, na rozmowę przyjdzie czas - poczekałam na niego i razem weszliśmy do salonu.
- O proszę, nasza para siatkarzy! - ucieszył się pan Michał. - Patrzcie kogo to nam tu Olimpia przyprowadziła! - w pomieszczeniu rozległ się entuzjazm z powodu przybycia Oliwiera.
- Ja mu tylko otworzyłam drzwi... - uśmiechnęłam się do wszystkich, czując rumieńce na policzkach i zasiadłam na swoim miejscu, czekając tylko na moment, w którym usiądzie obok. Przywitał się serdecznie z rodziną, przybił piątkę z Antkiem i Matim, w końcu usiadł niepewnie obok. - Nie bój się, nie zrobię ci nic, nie gryzę przecież - szepnęłam cicho, siląc się na uśmiech.
- Dopóki nie jest się z tobą w łóżku - uśmiechnął się szerzej, na co ja odwróciłam głowę. Nie chcę tego pamiętać. Oliwier natomiast położył dłoń na moim udzie, cały czas się uśmiechał. Zapewne większość z obecnych wie, że przyjaźniliśmy się, więc nasze uśmiechy nie były niczym dziwnym, a tego co dzieje się pod obrusem już nikt widzieć nie mógł.
- Olimpio, jak ci tam we Włoszech? Zadowolona? Kiedy kolejny pojedynek? - niezręczną dla mnie sytuację przerwał tato mojego "przyjaciela".
- Szło - poprawiłam go. - Od przyszłego sezonu chcę grać w Polsce, do Włoch już nie wracam, rozwiązałam kontrakt, zerwałam wszystkie znajomości i zaczynam wszystko od nowa tutaj - dłoń chłopaka zacisnęła się mocniej na mojej nodze, przez co wzdrygnęłam się lekko. - Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli - młody Winiarski zabrał rękę. Uśmiechając się do wszystkich, zobaczyłam, że jego niewyraźne dotąd oczy rozjaśniły się. To nie mogło wróżyć niczego dobrego. Nie wiedziałam do końca czy chcę tego, co pojawiło się zapewne w jego głowie.
- W takim razie powodzenia! Wypijmy za jej karierę w Polsce! - no tak, polski zwyczaj picia za wszystko, za co się tylko da. Ale nie zraziło mnie to, wręcz przeciwnie byłam wdzięczna Winiarskiemu seniorowi, że zaczął ten temat, mogłam wreszcie wszystkim powiedzieć o swoich planach i sama się do nich przekonać.
Siedząc przy stole czułam się naprawdę dobrze, Antek z Matim oraz z bliźniakami opowiadali śmieszne historie, razem z dziewczynami zaczęły w końcu boleć nas brzuchy. W końcu jednak młodsze towarzystwo przeniosło się na górę, zostaliśmy z Oliwierem sami, oczywiście wokół było pełno ludzi, jednak zajęci byli oni rozmowami o polityce, o życiu w naszym kraju czy o sporcie. Znudziło mi się siedzenie w ciszy panującej między mną i Winiarskim. Ja sączyłam zimną już herbatę, on wpatrywał się w mój prawy profil. Grzecznie odpowiadałam na pytania skierowane do mojej osoby, niekiedy sama wtrącałam się do dyskusji panującej przy stole, bo nie chciałam czuć się źle. Oliwier wstał w końcu od stołu, wyszedł z salonu tak, że straciłam go z oczu. Ciekawiło mnie to, gdzie poszedł, szczególnie z powodu jego dzwoniącego telefonu. Pewnie jakaś panienka się do niego dobija, zawsze miał powodzenie, więc nie zdziwiłabym się, gdyby dzisiejszą noc spędził poza rodzinnym domem. Wkurzył mnie, choć nie powinien. Zdenerwowana podniosłam się z miejsca i ruszyłam przewietrzyć się na zewnątrz. Winiarscy w porównaniu do nas mieli sporo większą działkę, a co za tym idzie również i ogród oświetlony gdzieniegdzie małymi lampkami. Kiedy Mateusz był mały często przychodziliśmy bawić się tutaj z Antkiem w domku na drzewie.
- Wiedziałem, że tu przyjdziesz... - czyjś szept dotarł do moich uszu, jedna ręka objęła mnie w pasie i pociągnęła do tyłu, druga dłoń zakryła mi oczy.
- Ratunku! - wystraszona zaczęłam krzyczeć, nie wiedząc, kto jest za mną. Byłam zbyt zdezorientowana, by rozpoznać głos.
- Cicho, głupia, zaraz się tu wszyscy zlecą, jak się będziesz tak darła - Oliwier dosadnie dał mi do zrozumienia, że to on. - Spokojnie, to ja... - przyciągnął mnie bliżej siebie. - Pięknie pachniesz - trącił nosem moje włosy na szyi. - Tak samo również wyglądasz.
- Skąd ta pewność, że przyjdę akurat tu? Mogłam przecież iść do domu, jest blisko - ominęłam temat jego komplementów, odwracając się twarzą.
- Intuicja... Jak widać, nie pomyliłem się. Jesteś tu przede mną. Wkurzona na mnie. Obserwowałem cię odkąd wyszłaś i musisz przyznać mi rację, że jesteś na mnie zła...
- Jestem i co z tego? - wyrwałam się i z założonymi rękami odeszłam kilka kroków. - Już dawno nie miałam styczności z tym, ile panienek na ciebie czyha... Całe moje liceum miało na ciebie chrapkę...
- To nie była żadna panienka - usiadł na drewnianej ławce.
- Nie obchodzi mnie kto... - skłamałam.
- Zostaję w Częstochowie do szóstego stycznia, w tej sprawie dzwonił trener ZAKSY, Świderski - chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się sama do siebie. - Dlaczego wtedy uciekłaś? Szukałem Cię, dzwoniłem do wszystkich... - poczułam się dziwnie, było mi głupio. Podszedł do mnie, stanął za moimi plecami, czułam jego ciepły oddech. - Wariowałem, nie wiedząc co się z tobą dzieje. Uspokoiłem się dopiero, gdy Mateusz powiedział mi, że wróciłaś do Włoch. Wróciłaś do niego, prawda?
- Oliwier...
- Odpowiedz! - odwrócił mnie gwałtownie do siebie. Trzymał mocno za ramiona, przenikając niebieskimi tęczówkami.
- Wróciłam tam, żeby z nim zerwać! - wykrzyczałam prosto w jego twarz. - Ale on nie chciał mnie puścić... Musiałam uciekać z tym, co miałam na sobie i w torebce. Zrobiłam to, bo zrozumiałam, że go nie kocham... Zobaczyłam, jakim jest człowiekiem... - wszystko wróciło do mnie jak bumerang. Moje zdziwienie, późniejsze przerażenie. Krzyk, ból, poniżenie... Łzy spłynęły po moich policzkach. Winiarski nie był obojętny. Zamknął mnie w swoich ramionach, delikatnie kołysał nami, bym się uspokoiła.
- Chodź ze mną do środka, zmarzłaś...
- Nie chcę wracać i psuć wszystkim udanego wieczoru swoim nastrojem i wyglądem.
- Nie powiedziałem, żebyśmy wracali do gości - uśmiechnął się do mnie delikatnie, chwytając za policzki. - Wyglądasz pięknie - otarł moje łzy. - Proponuję mój pokój, wino i dobry film, później odprowadzę cię do domu. Zgoda?
- Zgoda - uśmiechnęłam się.
Do domu weszliśmy przez garaż, by nie rzucać się w oczy. Oliwier z kuchni chwycił dwie lampki, korkociąg i butelkę wina, potem poszliśmy na górę. Z pokoju Antka słychać było śmiechy naszych braci, bliźniaków i dziewczyn. Królestwo Oliwiera było lekko odizolowane, na samym końcu korytarza. Weszłam pierwsza, mężczyzna za mną. Zamknął za sobą drzwi, gdy ja podeszłam do jego wielkiego dwuosobowego łóżka. Przy wzroście ponad dwa metry nie zdziwiła mnie wielkość tego mebla. Pod komodą leżała jego wielka torba podróżna, regał cały zapełniony był siatkarskimi trofeami, wyróżnianiami, medalami i dyplomami. Błękit ścian i ciemny brąz mebli były charakterystyczne tylko dla tego miejsca. Zdjęłam szpilki, płaszcz położyłam na fotelu. Położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy. Czułam się tak, jakbyśmy cofnęli się wstecz o sześć lat. Usłyszałam muzykę z "Jasia Fasoli", którego to oboje uwielbialiśmy. Z uśmiechem otworzyłam oczy i zobaczyłam go leżącego obok mnie na boku z lampką wina w dłoni. Wzięłam od niego swoją. Winiarscy to jednak przystojni są.Oglądaliśmy film, śmieliśmy się oboje, jednak co chwilę łapałam się na tym, że patrzę w jego stronę, że natrafiam na jego wzrok.
- Brakowało mi takich wieczorów... - podniosłam się, kiedy film się skończył. - Będę się chyba zbierać.
- Mi brakowało ciebie... Zostań, proszę... - dotknął mojego ramienia.
- Ale...
- Przebierz się w którą tylko chcesz z moich koszulek, a ja idę odnieść butelkę, zaraz wracam - nie wiem, czy robię dobrze, ale chcę zostać. Wstaję z miejsca, wypity dzisiejszego dnia alkohol w połączeniu w emocjami biorą górę nad moim organizmem, czuję się zmęczona. Przebieram się jednak w jedną z jego białych koszul. Podchodzę jeszcze do okna, spoglądam na zasypiające osiedle. - Nie myślałem, że postawisz na akurat taką, ale podoba mi się - zaśmiał się, rozpinając swoją koszulę. Alkohol zbyt mocno panował nad moim rozumem. Pozwolił mi wejść pod kołdrę, położyć się na plecach i czekać na niego.
- Nie wolałbyś być teraz z jakąś ładną panienką i dobrze się zabawić? A nie z upitą dziewczyną ze swojej przeszłości, która do tych wszystkich laluń w ogóle nie jest podobna?
- Jestem z najpiękniejszą kobietą i wystarczy mi samo patrzenie na to, jak słodko przygryza właśnie wargę...
~*~
Witajcie!
Dzisiaj jestem tylko ja, Dzuzeppe, ponieważ z Maniek nie mogę się skontaktować, żeby namówić ją na kilka słów do Was, ale jak tylko się odnajdzie w internetach, to pewnie tu zajrzy :D
Jestem prze szczęśliwa tym, że pojawia się tu kolejny rozdział i tym, że jednak ktoś jeszcze pamięta tę historię. <3 To daje mi potężnego kopa, żeby jak najszybciej to napisać :D
Jest jeszcze coś innego... Otóż kilka dni temu byłam na koncercie Coldplay i olśniło mnie :D
Może ktoś z was również był? To było jedno z moich największych marzeń i spełniło się, także trzeba mieć marzenia i w nie wierzyć.
Co sądzicie o tym, co dziś Wam przedstawiam?
Co sądzicie o tym, co dziś Wam przedstawiam?
Zadowoleni? Czy może zniesmaczeni? Olimpia i Oliwier nabroili?
Całuję Was wszystkich :* ;*
Do zobaczenia następnym razem!
Całuję Was wszystkich :* ;*
Do zobaczenia następnym razem!
Zapraszam Was na moje gg 15696793 z wielką chęcią z wami porozmawiam!
Przeczytałam w nocy, ale już musiałam iść spać, więc komentuje dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mnie tu ściągnęłaś i, jak już wspomniałam Ci ostatnio, zostaję na dłużej.
Odnośnie samej historii, to powiem szczerze, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale to chyba dobrze. To oznacza, że zapewne czeka mnie jeszcze trochę zaskoczeń, co mnie cieszy. Z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Olimpii.
Pozdrawiam :*
O tak! Mam wielką nadzieję, że Olimpia i Oliwier będą razem. Pasują do siebie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę dużo weny 😊
OdpowiedzUsuńświetny fajnie móc przeczytać dalsze losy Olimpii.
OdpowiedzUsuńOlimpia i Oliwer mogą ze sobą znowu rozmawiać jeej:D ciekawi mnie kiedy nastanie ich wielka big love czy będą daalej jakieś komplikacje? gdzie olimpia znajdzie prace daleko czy blisko od Oliego
OdpowiedzUsuńczekam i pozdrawima M. :)