sobota, 6 grudnia 2014

Prolog.

Rok 2023


   - Jesteś okropny! - po raz kolejny podczas obozu krzyknęłam w jego kierunku. Nienawidziłam go od pierwszego momentu, gdy tylko się spotkaliśmy. Już wtedy, te 5 lat temu na pierwszym wspólnym obozie wytknął mi, że mam na twarzy kilka piegów, blizny na kolanach i aparat na zębach. Wtedy nie byłabym w stanie się mu postawić. Teraz również jest to dla mnie ciężkie, przytłacza mnie. Jedno musiałam mu przyznać, wygląd odziedziczył zdecydowanie po swoim przystojnym ojcu, z którym niegdyś grywał tato. Lubiłam na niego patrzeć, gdy przyjmował piłkę z zagrywki, a potem atakował ją z dużą skutecznością. - Nienawidzę cię!
       - Bo co? Bo powiedziałem rozwydrzonej panience prawdę? - zrównał się ze mną, stając na przeciwko. By nadal mierzyć się spojrzeniem, musiałam zadrzeć głowę do góry. Wysoki również był po ojcu. - Ktoś musiał powiedzieć ci, że jesteś nieznośna, że się wywyższasz, a nie masz nawet prawa tego robić! Tutaj każdy jest równy, nawet ja, syn Mistrza Świata! - dźgnął cię w klatkę piersiową. - A to? - dotknął moich włosów, które z jasnego blondu podczas jednej nocy stały się rude i uniósł kilka kosmyków do góry. - To taki prezent ode mnie, Twojego Ulubionego Kolegi z obozu, Oliwiera... - zaśmiał się szyderczo, spojrzał mi prosto w oczy i odszedł. Zostawił z wielkim bałaganem. W pokoju. Na głowie. W sercu. Bo w gruncie rzeczy bardzo mi się podobał.
       Nie pierwszy raz przez niego płakałam. Nie pierwszy raz wyzywałam go w myślach. Nie pierwszy raz życzyłam mu tego, by pewnego dnia na treningu niefortunnie upadł i przekreślił swoje własne marzenia o karierze. Nie pierwszy raz zamykając oczy widziałam te niebieskie tęczówki, które ciskały we mnie gromy. Nie pierwszy raz powtarzałam sobie, że muszę zapomnieć, jednak nigdy mi się to nie udawało. Widzę go na każdym obozie, na każdych zawodach, na każdym meczu. Prześladuje mnie. Od zawsze nasi rodzice wiedzieli, że nigdy nie będziemy przyjaciółmi, że nigdy nie porozmawiamy ze sobą serdecznie, nigdy nie wymienimy dziękczynnego uśmiechu, a mimo to nadal zapisywali nas na te same obozy czy prowadzili do tych samych klubów. Nawet na meczach pierwszej drużyny Skry, w której niegdyś grali razem nasi ojcowie, musieliśmy zrządzeniem losu zawsze siedzieć obok siebie. Oboje się nienawidziliśmy, jednak nadal byliśmy na siebie skazywani. Nawet teraz, w drodze powrotnej do Częstochowy musieli połączyć nasze losy, sadzając nas obok siebie, bo oboje dostaliśmy dziwnym zbiegiem okoliczności karę. Oboje za nocne przesiadywanie na balkonie, oczywiście każde na swoim. Nigdy go nie widziałam na zewnątrz, ale również sama nie zawsze spędzałam tam czas do późnego wieczora. Niekiedy nawet czułam na sobie czyjeś spojrzenie, jednak nigdzie nikogo nie było. Albo ten ktoś nie chciał, bym go zdemaskowała.
      - Świetnie po prostu! - wzniósł dłonie do góry i usiadł obok, ledwo co mieszcząc nogi między siedzeniami. Oboje potrzebowaliśmy więcej miejsca. - Daj mi swoje nogi - rzucił po godzinie drogi.
        - Co? 
       - No połóż nogi na moich, a ja wyciągnę swoje pod twoimi i usiądę na skos. Obojgu nam będzie wygodniej - wyjaśnił od razu bez słowa zgryźliwości. To coś nowego!
    - No dobrze - szybko zmieniliśmy pozycję. Siedzieliśmy niemal zwróceni do siebie twarzami,  aczkolwiek nie utrzymywaliśmy kontaktu wzrokowego, tak jak zwykło to bywać wtedy, gdy się kłócimy. Czułam się niezręcznie, gdy jego dłonie trzymały moje kolana. W końcu jednak przemogłam to, starałam się odrobinę zdrzemnąć, odpocząć przed kontrolnym meczem. Nie spodziewałam się, że gdy tylko zamknę oczy, będzie się na mnie patrzył, na zwykłą dziewczynę, która po szkole chodzi z nim na treningi, którą spotyka codziennie rano i po południu, która zawsze ma swoje zdanie, którą od zawsze uwielbiał denerwować swoją obecnością. Najdziwniejsze, a zarazem najprzyjemniejsze było to, kiedy swoją kurtką okrył mnie, a sam męczył się ze zmęczeniem. 
        - Budzimy się... - usłyszałam jego głos tuż przy swojej twarzy, która z niewiadomego mi powodu znajdowała się zaskakująco blisko twarzy młodego Winiarskiego. - Jesteśmy w Częstochowie. - Zachowywał się dziwnie. Pomógł mi wyjąć walizki z autokaru, odprowadził pod sam dom, ciągnąc zarówno swoje jak i moje bagaże. Dał mi dziwne poczucie bezpieczeństwa, bo przecież była noc, a my maszerowaliśmy przez miasto skąpane w ciemnościach. Dopiero teraz zobaczyłam plusy z mieszkania na jednej ulicy. 
       - To do zobaczenia w szkole - wspięłam się na palce i delikatnie musnęłam jego policzek. Nie byłby sobą, gdyby nie ruszył głową. Nie raz widziałam takie scenki w szkole, kiedy to peszył takim właśnie zachowaniem i pocałunkiem dziewczynę. Ze mną mógł zrobić tak samo. Mógł mnie speszyć, jednak... Podświadomie wyczekiwałam tego momentu, z drugiej zaś strony próbowałam pozbyć się go z mojej głowy, gdy wyobrażałam sobie tę chwilę. To całkiem fajne uczucie. Takie inne niż wszystkie inne dotychczasowe, które uważałam za naprawdę miłe. Może nawet wyjątkowe? Nie czułam się, jakby unosiła się nad ziemią, jakby świat zaczął wirować, aczkolwiek rzeczywiście zrobiło mi się tak jakoś cieplej w środku, tak zwyczajnie poczułam się dobrze.
      - Olimpia, ja... Nie zobaczymy się od września w szkole.
      - Jak to? - zaśmiałam się. - Chcesz rzucić szkołę? 
     - Nie, nie o to chodzi - usiadł na swojej walizce, schował twarz w dłoniach. - Twoi rodzice są w domu?
     - Nie, pojechali po Mateusza do Warszawy - powiedziałam. - Chodź do środka, spokojnie porozmawiamy - przejechałam dłonią po jego włosach, całkowicie automatycznie. Oliwier podniósł wzrok i z uśmiechem wstał z miejsca, by ruszyć za mną. - Powiesz mi, co masz na myśli, mówiąc, że się nie zobaczymy? - spytałam, stawiając przed nim kubek z parującą gorącą czekoladą. Usiadłam na przeciwko niego przy stole i czekałam, aż zacznie cokolwiek mówić.
    - Od wrześnie będę już w Spale, tam skończę szkołę... Olimpia, ja mam już wszystko zaplanowane.
       - Nie mówiłeś nigdy, że...
       - Bo nie pytałaś - przerwał mi, wstając z miejsca. - Lepiej będzie, jeśli już sobie pójdę. Do zobaczenia kiedyś, Oli...
       - Do zobaczenia kiedyś, Oli...



~*~

Witamy!

Powracamy pobudzone, pełne energii i świeżych pomysłów! Towarzyszą nam nowe postacie, które możecie kojarzyć albo na pewno kojarzycie :) A jeżeli jesteście tutaj nowe to żaden problem, przecież możecie wrócić do naszej wcześniejszej twórczości
Czemu zaczęłyśmy sequel? Chyba dlatego, że Olimpia zawojowała naszymi, jak również Waszymi sercami! Nie chciałyśmy jej pozostawić w odłamkach internetu, chciałyśmy, żeby miała swoje własne show! Co prawda zrobiła je w pierwszej części, ale tutaj będziecie mieli bardziej obszerną wizję jej życia... 10 lat później od tego prologu i 15 lat później od pierwszej części :) Tutaj nie będzie jednak już tak bardzo kolorowo, a Olimpia nie będzie jedynie dzieckiem żyjącym wśród rozterek rodziców. Będzie dorosłą kobietą, siatkarką, zagubionym wśród życiowych problemów człowiekiem, uwikłanym w sieć różnych relacji między ludzkich. Jak to się skończy? Zapraszamy do śledzenia tej historii! :D
Publikujemy właśnie dziś, gdyż jest to dla nas szczególny dzień. Równo rok temu pierwsza część tej historii miała swój początek, to również były Mikołajki. Kto wie, może za rok, znów się tu pojawimy! :P
Ściskamy z całych sił w tę mroźną sobotę i mamy nadzieję, że zostaniecie tu z nami :D

Pozdrawiamy :*

Facebook - DzuzeppePisze

Ps. Jeśli chcecie być na bieżąco, polecamy wam wpisanie swojego numeru gadu, fb, aska, bloga do odpowiedniej karty :)

12 komentarzy:

  1. Szkoda, że mimo kłócili to tn powrót był im razem. Oliwier powinien pogadać z Olimpią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to jest mega :**** Ja chce ich więcej. Cudo cudo cudo. Z niecierpliwością czekam na więcej <3
    P.S. do Dziuzeppe zapraszam na nowy rozdział na kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/
    Pozdrawiam was gorąco :*
    Zakochałam się w tym <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie się zaczyna. Szkoda ze Oliwier wyjeżdża, ale zobaczymy jak to się dalej potoczy. Czekam na następny ;*.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akcja tej historii ma miejsce na rok przed MŚ 2014 w piłce siatkowej, tuż po objęciu kadry przez francuskiego żółtodzioba Stephane'a Antigę. Nowy trener wprowadza do sztabu zmiany i nowe twarze, w dodatku kobiece.
    Bohaterów poznajemy w tym samym momencie, gdy rozpoczyna się zgrupowanie kadry, a nowe dziewczyny zaczynają swoją pracę. Wśród nich są:
    Weteran kadry, czyli Ania, pani od PR-u, która będzie miała ręce pełne roboty, zarówno tłumacząc się przed mediami z kolejnych decyzji Stephane'a Antigi, jak i wprowadzając do kadry te młode i niedoświadczone. Nowa w zespole 'pani jadłospis', czyli Nina, zatroszczy się o żołądki siatkarzy. Jest to dla niej zupełnie pierwszy kontakt ze sportowcami takiej rangi, a także pierwsza tak poważna posada, ponieważ mimo dobrego wykształcenia, dziewczyna nie mogła znaleźć dobrej pracy, która odpowiadałby jej wykształceniu.
    Paulina, nieco aspołeczna, ale ambitna fizjoterapeutka, z ogromnym poczuciem humoru. Mimo młodego wieku i statusu studenta, dostała niebywałą szansę, aby móc współpracować z kadrą siatkarzy i zdobywać doświadczenie. Poprzedni staż z kadrą Niemiec dał jej wystarczające referencję, by trener Antiga postawił na jej talent i umiejętności.
    Do tego dołączy niezależna freelancer - Nat, która nie stanowi oficjalnego członka kadry, ale ze względu na dobry kontakt zarówno z chłopakami, jak i Anią, towarzyszy chłopakom na codzień.

    Zapraszam gorąco!
    We will be the champions

    p.s.
    potem nadrobię czytanie i skomentuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilę mi to zajęło, ale przeczytałam pierwszą część opowiadania :)
      Przyznam, że to niezupełnie moja bajka. Słabo u mnie z romantyzmem, a to było wręcz przesycone miłością, niedomówieniami, serio takie "Tylko mnie kochaj". Ale widać taki był zamysł, wydaje mi się, że jesteście zadowolone ze swojej pracy :) I słusznie, bo pomijając moje preferencje, odwaliłyście kawał dobrej roboty. Po pierwsze, dobry pomysł. Nawet jeżeli pochodzi z filmu. Fajnie wprowadzona postać dziecka, nie było to takie, hmmm, sztampowe :D Tu dziecko było postacią pierwszoplanową, fajnie wykreowaną. Podobnie zresztą jak Grzesiek i Ola, choć Grzesiek wydawał mi się być trochę zbyt przesłodzony momentami. W dalszym ciągu - konsekwentne kreowanie bohaterów to wielki plus, nie mamy tu do czynienia z banda popaprańców, który ujawniają coraz to nowe cechy w każdej scenie. Są zdefiniowani i to mi się podoba. Grzesiek natomiast chyba naprawdę był ślepy, skoro nie poznał swojej wielkiej miłości, a dodatkowo najwyraźniej ignorował to, co miał przed oczami - czyli podobieństwo Oli i Olimpii :D pomimo dramatycznych chwil, fajnie, że wszystko dobrze się skończyło, choć przyznam, że w trakcie czytania miałam nadzieję (jakkolwiek to brzmi...), że Ola jednak przegra walkę z chorobą i Grzesiek zostanie tylko z Olimpią. Mam wrażenie, że z tego też dałoby się zrobić dobry epilog.

      A teraz mamy drugą część opowiadania :) Póki co jeszcze nie czytałam pierwszego fragmentu, chciałam najpierw skupić się na poprzednim opowiadaniu. No, ale w bohaterach znalazłam młodego Winiarskiego, więc już mi się podoba (bo dużego Winiarskiego uwielbiam) :D Pozwólcie, że skomentuję nowe opowiadanie pod kolejnym opublikowanym przez Was rozdziałem :)

      Tymczasem zapraszam też do siebie, opublikowałam dziś nowy rozdział. Być może moje opowiadanie przypadnie wam do gustu?

      We will be the champions

      Pozdrawiam,
      E.Lizz

      Usuń
  5. tyle czekalam i jest;) było warto jestem bardzo ciekawa dalszych losów ;) B.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu prologu zdecydowanie chce więcej, bo mnie ta nowa historia ze "starymi" bohaterami wciągła samym prologiem :) Nie karzcie mi długo czekać na rodziła :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przeczytałam jeszcze pierwszej części, ale prawdopodobnie zabiorę się za nią w wolnej chwili. Niemniej jednak muszę przyznać, że prolog drugiej części mi się spodobał. Zawsze chciałam przeczytać taką alternatywną historię, w której głównymi bohaterami są dzieci siatkarzy, a nie oni sami. Niestety nie trafiłam w odpowiednie miejsce. Aż do teraz ;) Na pewno będę zaglądać tu częściej. Jeśli to nie problem, informujcie mnie na http://ponadsiatka.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam cieplutko (n_n)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie będzie, to eleganckie, ale szczerze mówiąc, nie podobał mi się pomysł, by bohaterami były dzieci siatkarzy... Ale kupiłyście mnie tym prologiem. Nie wiem która z was go więcej pisała, ale póki co jestem na tak i oby tak zostało :)
    Podobno kto się czubi ten się lubi i tutaj tak jest? A może, to już zauroczenie? W końcu są już w gimnazjum. Oliwier niech tak nie przeżywa w końcu Częstochowę a Spałę dzieli coś ponad 100km a nie 1000 :P Więc o spotkania nie powinno być tak ciężko, bo pewnie Oli będzie do domu przyjeżdżał co jakiś czas :D No, to czekam na nowość.
    Pozdrawiam :)
    (a Ty Dz. wiesz o solówce ;p )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coquette, męczysz mnie tą solówką, więc chyba pora sprawić ci prezent na święta w postaci ruszenia z czymś, a pojawi się coś na pewno :D
      A co do prologu to może dobrze dedukujesz, jednak co ja będę opowiadać. Dowiesz się w swoim czasie! :D
      A prolog pisałam w zasadzie ja :P
      Całuję :*

      Usuń
  9. Świetny blog ! :) Super się czyta :) Zapraszam do mnie! Dopiero zaczynam :) http://siatkarskiee-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Szczerze? Nie rozumiem relacji Olimpii i Oliwiera. Rozumiem, że od dziecka się nienawidzą, ale ciągle muszą się znosić. W takim razie skąd nagle ta zmiana w zachowaniu chłopaka? Czyżby w końcu zauważył, że Olimpia coś do niego czuje? Mimo wszystko czyta się bardzo dobrze i jestem ciekawa jak dalej się potoczą ich losy!
    Całuję! :*

    OdpowiedzUsuń